Spór o historyczną ocenę rzezi Ormian w Turcji doprowadził do podziału w jednej z największych i najbardziej wpływowych organizacji żydowskich w Stanach - donosi Rzeczpospolita.
Schizmę w Lidze przeciw Zniesławieniu (ADL) wywołały wydarzenia sprzed niemal wieku. Szef regionalnego biura ADL w Nowej Anglii Andrew Tarsy został wyrzucony przez centralę w Nowym Jorku, ponieważ zaapelował do swych szefów o uznanie masakry Ormian przez Turków za ludobójstwo. Już dwóch czołowych działaczy opuściło Ligę w proteście przeciw zwolnieniu Tarsy'ego i stanowisku organizacji. W sporze chodzi o śmierć około 1,5 miliona Ormian w Turcji podczas pierwszej wojny światowej. Wielu historyków uważa, że było to pierwsze w XX wieku zorganizowane ludobójstwo. Ankara utrzymuje jednak, że polegli Ormianie byli - jak wielu innych ówczesnych mieszkańców kraju - ofiarami toczącej się wokół wojny, a nie umyślnej polityki rządzących. W Kongresie USA znalazł się projekt ustawy potępiającej ówczesne władze Turcji i wprost określającej tamte wydarzenia mianem ludobójstwa. Projekt nie może się jednak przebić przez Kongres, bo Turcja jest bliskim sojusznikiem Ameryki. Niechętne mu są też organizacje żydowskie, z ADL na czele, co powoduje konflikty z wpływową w USA diasporą ormiańską. W połowie miesiąca Tarsy, jeszcze jako przedstawiciel ADL, został przyjęty gwizdami podczas zebrania rady miejskiej w podbostońskim Watertown zamieszkanym przez 8 tys. osób pochodzenia ormiańskiego. Watertown stało się pierwszym miastem w USA, które formalnie wystąpiło z organizowanego przez ADL w wielu rejonach kraju programu "Nie ma miejsca na nienawiść" mającego na celu krzewienie tolerancji religijnej, rasowej i kulturowej. Wkrótce potem Tarsy otwarcie zaatakował kierownictwo swej organizacji, domagając się jasnego stanowiska w kwestii ormiańskiej. Wskazywał moralną dwuznaczność w postawie Ligi, która zaciekle walczy z negacjonistami Holokaustu. Szefowie ADL pozostali jednak niewzruszeni. - W tej kwestii nie zajmujemy stanowiska ani po jednej, ani po drugiej stronie. Tę sprawę muszą rozstrzygnąć strony sporu, a nie my. Nie jesteśmy ani historykami, ani sędziami - oświadczył szef ADL Abraham Foxman. Krytycy natychmiast wytknęli mu, że nie ma podobnych oporów na przykład w kwestii tego, co dzieje się w sudańskim Darfurze. "Polityka zatriumfowała nad prawdą" - skomentował stanowisko Foxmana na łamach amerykańskiego dziennika żydowskiego Forward politolog i pisarz Leonard Fein. Zdaniem Feina ADL, podobnie jak wiele innych organizacji żydowskich, boi się urazić władze Turcji. Rząd w Ankarze to bowiem niezwykle cenny sojusznik Izraela, jeden z nielicznych w świecie muzułmańskim, a do tego strategicznie położony i dysponujący ogromną armią.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.