Zakończyła się dwudniowa archidiecezjalna pielgrzymka ministrantów. Wzięło w niej udział w sumie 2,5 tysiąca chłopców posługujących przy ołtarzu. Dziękowali za czas wakacji, prosili o potrzebne łaski w rozpoczynającym się roku szkolnym i formacyjnym.
30 w Turzy Śl. i 31 sierpnia w Piekarach zgromadziły się grupy ministrantów i księży-opiekunów z niemal wszystkich śląskich parafii. Pierwszego dnia z ponad tysiącem osób spotkał się bp Gerard Bernacki. Podczas kazania mówił o powołaniu do kapłaństwa. Powiedział, że gdyby miał raz jeszcze wybierać, wybrałby na pewno tę samą drogę. Drugiego dnia, do Piekar, przyjechało autokarami i na rowerach prawie 1500 przedstawicieli służby liturgicznej diecezji katowickiej. W piątek ministranci spotkali się na Wzgórzu Kalwaryjskim, gdzie przywitał ich bp Józef Kupny. Następnie modlili się podczas Mszy św. i różańca w bazylice piekarskiej. – Ja także byłem ministrantem. Wielu księży zaczyna od służby kapłanowi. Bardzo bym się cieszył, gdyby wielu z was dzisiaj tutaj zgromadzonych zostało kapłanami – mówił bp Kupny. Zwrócił też uwagę na sprawy przygotowania liturgii. Prosił o precyzję, skupienie i zaangażowanie. – Gdy jest chaos, znaki liturgiczne nie są czytelne – powiedział biskup. Do odwagi w dawaniu świadectwa zachęcał w homilii ks. Arkadiusz Sitko, który wcześniej prowadził letnie rekolekcje dla ministrantów w Bielsku-Białej. – Każdy ministrant został powołany do wielkiej przyjaźni z Panem Jezusem. Przyjaźń musi mieć dwa kierunki. Pan Bóg wybrał cię, ale ty musisz ukazać, że jesteś godny tego powołania, wybrania, wielkiego zaufania Pana Boga – powiedział kaznodzieja. Ks. Sitko wskazał na wzór Dominika Savio, patrona ministrantów. – My, ministranci, musimy się uczyć od niego codziennej, solidnej modlitwy, wzorowego uczestnictwa we mszy, skupienia. Oczywiście ministrant to też osoba, która jest dobrym synem dla swoich rodziców, o tym nie wolno nigdy zapominać – kontynuował ks. Arkadiusz. Dodał: - Każdy ministrant jest facetem z klasą i to nie byle jaką, ale najlepszą. - Powiem więcej, na Śląsku mówi się „każdy ministrant buks”. To już prawie rzezimieszek – mówi ks. Bogdan Kornek, archidiecezjalny duszpasterz ministrantów. – Bycie ministrantem to szansa. Niektórzy odchodzą od Kościoła. Z drugiej strony wśród kleryków i księży wielu ma rodowód ministrancki. Myślę, że chodzi o styl życia: ubiór, zachowanie, punktualność, odpowiedzialność za obowiązki. Przede wszystkim o dawanie świadectwa szczególnej przynależności do Pana Jezusa. - Nie każdy może być ministrantem – mówi zgodnie Wojtek, Dawid i Leszek, ministranci z parafii Trójcy Przenajświętszej w Katowicach-Kostuchnie. - Nie chodzi o ilość, tylko jakość. Trzeba to czuć. Mieć powołanie – mówi Wojtek, uczeń mikołowskiego liceum. Ministranci spotykają się nie tylko podczas rekolekcji czy pielgrzymki. – Spotykamy się w każdą sobotę. Czytamy Pismo, odmawiamy modlitwę brewiarzową, organizujemy konferencję. Ale także poświęcamy czas na wspólną rekreację: gramy w piłkę nożną. W dekanalnych rozgrywkach zajęliśmy trzecie miejsce – mówi Marek Banny z parafii Jana Nepomucena z Bytomia-Łagiewnik. W Piekarach wyróżniono także najlepszych ministrantów z każdej parafii. Otrzymali tytuł Superbuksa. – Konkurs „Superbuks” odbywa się przez cały rok. Parafie prowadzą ranking. Opiekunowie przyznają punkty za obowiązkowość, punktualność, sposób bycia – wyjaśnia ks. Kornek, diecezjalny duszpasterz ministrantów. – Nagrodziliśmy również tych, którzy prowadzą ministrancka stronę internetową. Jest dobrze, a zawsze może być lepiej. Nie możemy narzekać, bo nad tym wszystkim jeszcze Pon Bóczek siedzi - dodaje.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.