Nominacja Polaka na asystenta generała jezuitów ds. Europy Centralnej i
Wschodniej, ostania kontrowersja wokół zorganizowania w krakowskiej bazylice
Serca Pana Jezusa spotkania z akcentami antysemickimi a także wcześniejsze
nieporozumienia wokół lustracji - to niektóre tematy poruszone w wywiadzie
Radia Watykańskiego z przełożonym Prowincji Polski Południowej Towarzystwa
Jezusowego.
- Ma Ojciec pod sobą ponad 350 zakonników. W jakich dziełach większość z nich pracuje?
- Wielu współbraci pracuje w edukacji, tu mam na myśli „Ignatianum” i liceum-gimnazjum w Nowym Sączu, także bursy w Krakowie i Nowym Sączu. Duża grupa zaangażowana jest również domach rekolekcyjnych, w wydawnictwie oraz w pracy parafialnej, którą rozumiemy w szerszym kontekście, także jako pracę z młodzieżą, pracę społeczną. Uważam, że w polskim kontekście praca parafialna jest wciąż niezmiernie istotna i dla nas.
- Ojciec wymienił takie nazwy jak: Teotokos, Silesius. Jaka rzeczywistość za tymi słowami się kryje?
- Chodzi o wymiar naszego zaangażowania społecznego. Są to ośrodki, gdzie prowadzi się różnego rodzaju szkolenia, dokształcanie osób odpowiedzialnych za dzieła społeczne, za wychowanie, czy edukację. Jest to także formowanie młodych ludzi w duchu wartości ewangelicznych, ale także wartości ogólnoludzkich i demokratycznych, w szacunku dla człowieka, jego godności. Organizowane są w tym celu różne kursy czy warsztaty. Jest to połączone z pewną refleksją nad sytuacją społeczną w kraju, nad stanem Kościoła w Polsce. Jest to zgodne z tym, co mówią nasze dokumenty jezuickie o szerzeniu wiary i sprawiedliwości. Wiara musi prowadzić do sprawiedliwości, a sprawiedliwość także powinna prowadzić do pogłębienia naszej wiary. Są to dzieła prowadzone przez nas przy dużej współpracy osób świeckich.
- Jeżeli chodzi o zaangażowanie na Śląsku, tam również otwiera się perspektywa kolejnej szkoły i to, co ciekawe, technicznej.
- Gliwice, Śląsk, to środowisko „techniczne”. Od kilku już lat próbujemy razem z jezuitami francuskimi otworzyć szkołę kształcącą inżynierów. Chodzi nam nie tylko o przekazywanie wiedzy technicznej, ale także o bardziej humanistyczne wartości, proponując przy tym pedagogikę ignacjańską. Chcemy formować ludzi nie tylko z punktu widzenia intelektualnego, naukowego, ale także ludzkiego i chrześcijańskiego, aby ci inżynierowie umieli kierować się odpowiednimi wartościami w środowiskach, w jakich będą pracować.
- Po 1989 r. otworzyła się niezwykle korzystna koniunktura dla domów rekolekcyjnych. Jak one wyglądają i pracują obecnie?
- W naszej prowincji mamy cztery domy rekolekcyjne: w Częstochowie, Czechowicach-Dziedzicach, Zakopanem i w Starej Wsi koło Rzeszowa. Na początku mieliśmy do czynienia z pewnym boomem zapotrzebowania rekolekcyjnego. Dużo osób świeckich (co najbardziej cieszy), ale także księży, sióstr zakonnych i seminarzystów korzystało z tych rekolekcji. Wydawało się, że po jakimś czasie ten boom trochę minie. Obecnie może już nie ma aż tak wielu korzystających z rekolekcji, jak na początku, ale ciągle ta grupa jest duża. Spore jest wciąż zapotrzebowanie na ignacjańską metodę modlitwy: milczenia, kierownictwa, rozeznawania duchowego. To właśnie jest proponowane w naszych domach podczas rekolekcji i różnych sesji. Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach ciągle jest duże zapotrzebowanie na pogłębione życie duchowe, na pogłębione przeżywanie wartości Ewangelii, które proponuje ignacjańska metoda ćwiczeń duchownych.