Ogień strawił w niedzielę wnętrze kościoła środowisk twórczych. Proboszcz parafii podejrzewa, że mogło to być podpalenie - pisze Życie Warszawy.
Świąteczne nabożeństwo dobiegało końca, gdy nagle z bocznej nawy buchnęły płomienie. Wierni, których w Niedzielę Wielkanocną zebrało się ponad 250, zaczęli dusić się kłębami dymu. – Czarna chmura dosłownie w kilka chwil wypełniła niewielkie pomieszczenie kościoła – opowiadała jedna z uczestniczek mszy. Ksiądz Wiesław Niewęgłowski, proboszcz parafii bł. Brata Alberta i św. Andrzeja Apostoła, nawoływał wiernych, żeby szybko opuszczali kościół.Pożar rozprzestrzeniał się tak gwałtownie, że żadna z osób obecnych w kościele nie starała się nawet podjąć próby jego ugaszenia. Wszyscy w popłochu wybiegli przed świątynię. Po kilku minutach na miejscu była już straż pożarna. W sumie w akcji gaśniczej wzięło udział siedem jednostek pożarniczych. Strażacy starali się opanować ogień i jednocześnie wynosili z płonącego wnętrza obrazy i cenne przedmioty. Gaszenie pożaru trwało trzy godziny. Ostatni wóz strażacki odjechał z pl. Teatralnego dopiero ok. godz. 14. – Na szczęście nikt nie ucierpiał – mówi rzecznik Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak. Duże są za to straty materialne. Cały kościół nadaje się do remontu. Wysoka temperatura uszkodziła tynki, z których część spadła na podłogę.Całkowicie spaliła się nawa boczna, w której znajdowała się kopia jerozolimskiego Grobu Chrystusa. W kościele znajdowały się również cenne obrazy, które były wypożyczone m.in. z Zamku Królewskiego i Muzeum Narodowego. Niektóre z nich częściowo się spaliły. Mocno ucierpiał m.in. obraz Matki Bożej Królów i Narodów z Zamku Królewskiego. Uszkodzone obrazy już wczoraj trafiły w ręce konserwatorów dzieł sztuki. Bardzo okopcona jest droga krzyżowa wisząca w bocznej nawie, wykuta w kamieniu z Egiptu. Wiadomo, że nic nie stało się relikwiom św. Andrzeja i brata Alberta Chmielowskiego. Już wczoraj przed kościołem odbyła się pierwsza msza. Wzięło w niej udział ponad stu wiernych. – Byłam w środku, kiedy wybuchł ogień – opowiadała Krystyna Karnowska. – Chciałam dziś już na spokojnie zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Po nabożeństwie ks. Niewęgłowski przepraszał wiernych, że nie będzie tradycyjnego jajka. – W tej sytuacji nie ma do tego warunków – stwierdził smutno. Trwają spekulacje, co spowodowało pożar. Dziś w kościele zaczną pracować biegli, którzy określą jego przyczynę. Pierwsze komunikaty strażaków mówiły o zaprószeniu ognia od gromnicy lub lampki ustawionej obok grobu. – Proboszcz zaprzeczył jednak, że w kościele były jakieś świece – mówi Paweł Frątczak. W rozmowie z nami ks. Niewęgłowski przyznał jednak, że wokół dekoracji palił się ogień. – To były niewielkie porcelanowe lampiony z malutkim knotem. To nie one były źródłem ognia. Skala zniszczeń jest ogromna – mówi ks. Niewęgłowski. Nie wyklucza, że przyczyną pożaru mogło być podpalenie. – Widzieliśmy wybiegającego z kościoła mężczyznę chwilę przed wybuchem pożaru.
Następnym krokiem muszą być dalsze rozmowy z udziałem prezydenta Ukrainy.
Puin w przeszłości zbyt wiele razy kłamał - uważa MSZ Ukrainy.
... dotyczący jego rozmów z prezydentem Rosji, Władimirem Putinem.
Zostało jeszcze kilka dużych problemów, które "nie do końca" zostały rozstrzygnięte.
Żołnierze zaprezentowali sprzęt wojskowy na wielu piknikach.
Omówiono uwolnienie 1,3 tys. więźniów oraz wizytę Władimira Putina na Alasce.
"Żadna partia w Libanie poza strukturami państwa libańskiego nie ma prawa posiadać broni".