Hiszpańskie Campillo de Ranas żyje ze ślubów udzielanych przez burmistrza homoseksualistom - pisze Rzeczpospolita.
Kiedy w roku 2005 w Hiszpanii weszło w życie prawo zezwalające na zawieranie ślubów cywilnych przez osoby tej samej płci, socjalistyczny burmistrz Francisco Maroto dostrzegł w tym szansę dla swej liczącej niespełna 200 mieszkańców miejscowości położonej w prowincji Guadalajara. Zaczął ją promować jako wymarzone miejsce dla takich imprez. Mieścina szybko zyskała sławę „iberyjskiego Las Vegas” – jak pisał o niej amerykański tygodnik „Time”. Nie tylko dlatego, że łatwo tu o ślub – wyjaśnia dziennik „El Mundo”. Lokalną specjalnością są imprezy w stylu średniowiecznym, tolkienowskim, kowbojskim itp. Parom, których burmistrz połączył już prawie sto, Campillo zawdzięcza rozkwit. Sam burmistrz właśnie poślubił miejscowego sędziego pokoju. Po wyjściu z urzędu na parę posypały się płatki kwiatów i ryż (było nawet „Ave Maria”). Wśród 120 gości weselnych nie zabrakło notabli z Guadalajary.
W tle konflikty zbrojne oraz kwestie symboli religijnych i hidżabów.
Sytuacja bezpieczeństwa na Haiti systematycznie pogarsza się od kilku lat.
W tym roku przypada 1700. rocznica pierwszego soboru ekumenicznego w Nicei.
Scholz skrytykował propozycję zwiększenia wydatków na obronność do 3,5 proc. PKB.