O sytuacji katolików w Australii w rozmowie z Radiem Watykańskim mówią Iga i Piotr Bajer.
Dlatego od małego zaczynaliśmy od najprostszych rzeczy, od chodzenia do kościoła. Ja pamiętam z Polski, z własnego dzieciństwa, jak się szło do kościoła i było to oczekiwanie. Wchodziło się do kościoła, siadało w ławce i siedziało w ciszy. Tylko tak człowiek się zachowywał. Wszyscy się tak zachowywali i my też. Tutaj idzie się z dziećmi do kościoła i dzieci trzeba nauczyć, żeby przez godzinę wytrzymały, siedząc spokojnie w ławce. P. Bajer: Skoro mówimy o różnicach, to np. w Polsce ciężko sobie wyobrazić, że w kościele jest dźwiękoszczelny pokój przeznaczony dla rodziców z dziećmi, gdzie dzieci sobie „wariują” i robią, co chcą. Co ciekawe, w psychologii pozytywnej mówi się o znaczeniu rytuału. My natomiast, jak mi się wydaje, zbyt mało staramy się wytłumaczyć, dlaczego robi się to lub tamto. A pozytywna psychologia twierdzi, że rytuał jest niesamowicie ważny, że właśnie to dziękczynienie, pacierz, odmawianie modlitwy jest niezwykle istotne. - Mówiliście, że środowiska katolickie dużo sił wkładają w to, żeby przygotować się na przyjazd Papieża. Czego oczekujecie po tej wizycie? Co może wnieść w wasze życie rodzinne, w życie tutejszego Kościoła? I. Bajer: Może tutejsza katolicka wspólnota nabierze siły. Może przyjazd Papieża będzie dla nas czymś bardzo doniosłym. A ci, którzy przyjdą tylko popatrzeć? Nie spodziewam się wielkich zmian, rzeszy ludzi niewierzących, w których nagle coś się zmieni. Musimy być realistami. P. Bajer: Ja z kolei mam nadzieję, że być może wzmocni to Kościół. Niestety, rzesze w tutejszym Kościele katolickim wykazują pewne tendencje w kierunku Kościoła protestanckiego. My oboje studiowaliśmy na uniwersytecie prowadzonym przez Kościół katolicki, no i, niestety, niektóre rzeczy, które żeśmy poznali i które nam wykładano... po prostu włosy na głowie dęba stawały i musieliśmy czasem sami bronić pewnych prawd, w które wierzymy. Przykładem może być obrona różańca, gdy profesor na uniwersytecie katolickim wykłada, że to zabobon, że tylko stare kobiety sobie paciorki odmawiają. Także musieliśmy z takimi rzeczami walczyć i mówić, że człowiek modli się na najróżniejsze sposoby i nie można nikomu odebrać tego typu modlitwy. I. Bajer: ...albo spowiedź! „Rzecz zbędna! Iść do kogoś, kogo nie znam, i o sobie opowiadać. Wystarczy, że w cichości ducha powiem Panu Bogu, jakie mam grzechy, co zawiniłem, i tak Pan Bóg mnie przecież usłyszy” – to właśnie wykładano studentom, z których większość właściwie nie była katolikami. P. Bajer: Oprócz tego często tłumaczy się, że w Australii Kościół katolicki jest Kościołem misyjnym. W związku z tym, jeżeli nie ma księdza, to zamiast spowiedzi indywidualnej można sobie pozwolić na spowiedź grupową itd. Oczywiście wiemy, iż w prawie jest tak, że jeżeli jest ksiądz, to należy wtedy jak najszybciej odbyć taką spowiedź. Tutaj natomiast wielu księży i zakonnic dochodziło do przekonania, że jest to zupełnie wystarczające, że podobnie odbywa się to w Kościołach protestanckich. Trudno powiedzieć, jaki wpływ ma tego typu nauczanie na samą wspólnotę katolicką, ale tak jak w Stanach Zjednoczonych seminaria świecą pustkami, księży jest bardzo mało. Być może wizyta Papieża odnowi, pobudzi ludzi do zainteresowania się, do odwagi powiedzenia, kim są. Bo to wcale nie jest łatwe. W Polsce trudno jest zapewne zrozumieć, jak ciężko jest tu wyjść na ulicę i powiedzieć: jestem katolikiem. I. Bajer: Tak nam się wydaje. My jeździmy do Polski z dziećmi co parę lat. Osoby, mieszkające teraz w Polsce mogą powiedzieć: nie znacie realiów. Zgadzam się, mieszkając tyle tysięcy kilometrów z dala od Polski, mamy prawdopodobnie wyidealizowany obraz tego, co się dzieje, pamiętając nasze dzieciństwo. Czasami kładziemy dzieci spać i, siadając przy herbacie, mówimy do siebie: Wiesz, co? Gdybyśmy byli w Polsce, może byłoby łatwiej wychować dzieci w duchu katolickim? Bo przecież i najbliższa rodzina byłaby na miejscu i ten Kościół nadal jednak jest obecny we wszystkich aspektach życia. Tutaj chodzimy z dziećmi, spotykamy się z Polakami, którzy są katolikami tak samo jak my. O religii się nie mówi. Może chodzi też o to, żeby dzieci widziały dziadków, znajomych, którzy zachowują te same wartości i tradycje. Nasze dzieci jeszcze tego nie powiedziały, ale boję się, że któregoś dnia możemy usłyszeć: Mamo, po co my to robimy? Mój kolega z klasy w niedzielę rano idzie na mecz i cały dzień spędza poza domem ze swoim tatą, grając w piłkę. Po co my znowu idziemy do kościoła? I nam z Piotrem wydaje się, że gdybyśmy byli w Polsce, byłoby to łatwiejsze do wytłumaczenia, dlaczego my to robimy i jaka jest tego wartość. P. Bajer: Warto by tutaj jeszcze dodać, że obecnie naszego najstarszego syna przygotowujemy do komunii. Podczas gdy w Polsce jest to na pewno sprawą łatwą, bo dzieci chodzą na religię czy mają ją w szkole, to my z naszym dzieckiem chodzimy na religię raz w miesiącu. Jedziemy 90 kilometrów do polskiej parafii, by spotkać się z polskim księdzem, bo, niestety, tu, gdzie mieszkamy, takiej możliwości akurat nie mamy. Rozm. ks. J. Polak SI/ rv
Jest to jego pierwsza wizyta w tym kraju od początku pełnoskalowej agresji rosyjskiej.
"Niech Bóg ma litość dla nas. Niech oświeci sumienia sprawujących władzę".
Siostry ze Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej zapraszają na tygodniową kontemplację oblicza Matki Bożej.
Donald Trump przyjął nominację Partii Republikańskiej na urząd głowy państwa
Szlachetna Paczka potrzebuje ponad 10 tys. wolontariuszy do przeprowadzenia akcji w całej Polsce.