Już sam fakt, że dziennikarze zostali i słuchali o prawdziwym zatroskaniu polskiego Kościoła tysiącami Polaków, którzy wyjechali za pracą, odbieram pozytywnie.
Dwie obserwacje przeprowadzone pod drzwiami, za którymi toczyły się w czwartek (19 października 2006 r.) obrady Konferencji Episkopatu Polski. Pierwsza obserwacja to dezaprobata na twarzach co najmniej kilku dziennikarzy w czasie konferencji prasowej, gdy po ponad piętnastu minutach, po obszernej wypowiedzi abpa Józefa Michalika na temat rozliczenia przeszłości Kościoła oraz przedłożeniu bpa Piotra Libery o Komisji Historycznej i jej zadaniach, jedna z radiowych reporterek zadała pytanie: - To jak to będzie dalej z tą lustracją w Kościele? Nie wszyscy, to prawda, ale jednak niektórzy dziennikarze popatrzyli na siebie z zażenowaniem. Chwilę później, już na korytarzu pod drzwiami sali obrad przyłapany przez grupkę dziennikarzy (w tym ową radiową reporterkę) bp Libera znów coś mówi o lustracji. I nagle inna reporterka zmienia temat rozmowy, zaczyna wypytywać o stosunek biskupów do problemu emigracji. Na twarzy bp. Libery zaskoczenie połączone z ulgą. A ja patrzę uważnie, jak zachowają się dziennikarze różnych mediów ciasno otaczający Sekretarza Generalnego KEP. Skoro już nie o lustracji i ks. Zaleskim wyłączą kamery, mikrofony i odejdą? Nie odeszli! Nagrali także te wypowiedzi, które dowodzą, że Kościół katolicki w Polsce ma również inne problemy niż księży-agentów. Inna sprawa, czy te nagrania kiedykolwiek zostaną wyemitowane, ale już sam fakt, że dziennikarze zostali i słuchali o prawdziwym zatroskaniu polskiego Kościoła tysiącami Polaków, którzy wyjechali za pracą, odbieram pozytywnie. W czasie konferencji prasowej abp Michalik wiele wysiłku włożył w wyłożenie dwóch kwestii. Po pierwsze, że oczyszczanie pamięci w Polsce nie powinno się skupiać wyłącznie na Kościele, bo podobne doświadczenia w kwestii współpracy z peerelowskimi służbami specjalnymi mają wszystkie środowiska i grupy zawodowe w Polsce. A istotnie, gdyby opierać się tylko na treści mediów można by pomyśleć - jak to ironicznie zauważył przewodniczący KEP - że to Kościół trzymał tamten system w mocy, bo miał współpracowników. Po drugie abp Michalik wygłosił zdanie, które przez zwolenników teorii o strachu Kościoła przed prawdą o własnej przeszłości, może być użyte przeciwko niemu. Mówił, że księża nie powinni wynosić rozliczeń z duchownymi-agentami do mediów. Brzmiało to trochę jak zachęta do stosowania zasad pani Dulskiej. Tymczasem ja znakomicie rozumiem, o co naprawdę chodziło abp. Michalikowi. Już wiele miesięcy temu zwracałem uwagę, że gdyby te same działania, które prowadzi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski podjął jakikolwiek wierny świecki, nawet gdyby zachowywał się podobnie, łącznie z intensywną eksploatacją mediów, nie miałbym wątpliwości. Natomiast mam je, jeśli czyni to ksiądz. Bo zadaniem księdza nie jest wskazywanie grzeszników i wydawanie ich pod publiczny osąd, lecz udzielenie mu pomocy w uzyskaniu Bożego przebaczenia. W ciszy konfesjonału. Z pewnością temat „lustracji w Kościele” będzie jeszcze wiele razy wracał na czołówki polskich mediów. Ale mam nadzieję, że nie będzie już jedynym tematem z życia polskich katolików, jaki tam trafi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.