Nie wiem czy mam racje, ale wydaje mi się, że środowe papieskie katechezy mało kogo interesują. A niesłusznie. Gdyby się w nie wsłuchać można znaleźć treści niezwykle ważne. I - wbrew pozorom - dość aktualne.
Nie wiem czy mam racje, ale wydaje mi się, że środowe papieskie katechezy mało kogo interesują. W mediach można wprawdzie znaleźć ich streszczenia, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że piszący o nich zdają się koncentrować nie na samej katechezie, ale na tym, co papież powiedział przy jej okazji; do jakiego wydarzenia nawiązał, kogo pozdrowił i jaka grupa była najbardziej widoczna. A niesłusznie. Gdy się w nie wsłuchać, można znaleźć treści niezwykle ważne. I – wbrew pozorom – dość aktualne. Ot, wczorajsza katecheza o Grzegorzu z Nyssy. Cóż człowieka XXI wieku może obchodzić postać z wieku IV? Na dodatek mieszkająca w jakiejś Kapadocji? Nic bardziej mylącego. Śmiem twierdzić, że wsłuchanie się w papieską katechezę mogłoby być odtrutką na dzisiejsze czasy. Przyznam, że jestem zmęczony spektaklami rozgrywającymi się w naszym kraju. Trudno mi śledzić wydarzenia z tempem TVN24. I zaczynam się gubić co kto powiedział i co w związku z tym powiedział jego adwersarz i którą odpowiedzią na który zarzut jest kolejne wystąpienie znanego polityka. Pół biedy, gdy rzecz rzeczywiście dotyczy spraw związanych z sejmem i rządem, którymi interesować się nie muszę. Gorzej, gdy takie sprzeczne sygnały otrzymuję w sprawach dotyczących Kościoła. Czytając papieską katechezę natrafiam na zdanie: „Oskarżony przez nieprzyjaciół heretyków o nadużycia gospodarcze, musiał na krótko opuścić swoją stolicę biskupią (…)”. Oho – myślę sobie – nasze czasy nie mają monopolu na zamieszanie w Kościele. I od razu zastanawiam się, jak też sobie z fałszywymi oskarżeniami poradził? Miał wpływowych przyjaciół? Odwołał się do jakiejś wyższej instancji? Tego się nie dowiaduję. Ale poznaję jak patrzył na życie chrześcijanina; jak widział człowieczą drogę do świętości. Nie będę się silił na mądre streszczenia, a posłużę się słowami Benedykta XVI, który tak podsumował swoje rozważania: „Innymi słowy - i to jest najważniejsza nauka, jaką pozostawił nam św. Grzegorz z Nyssy - pełna realizacja człowieka polega na świętości, w życiu przeżywanym w spotkaniu z Bogiem, które staje się w ten sposób jaśniejące także dla innych, także dla świata”. Nie wiem, czy o Grzegorzu z Nyssy mówi się dziś tylko dlatego, że tak stawiał sprawę. Nie znam się na dzisiejszych personalnych rozgrywkach, więc tym bardziej nie wiem jak to było szesnaście wieków wcześniej. Być może w powrocie na stanowisko pomogli mu przyjaciele. Ale mam wrażenie, że postawa której uczył, jest odpowiedzią na dzisiejsze bolączki. Gdy swoje człowieczeństwo odkrywa się w spotkaniu z świętym Bogiem, wtedy wszystko co we własnym postępowaniu nieświęte razi. Gdy się w pokorze staje przed tym, który jest Drogą, Prawdą i Życiem, wtedy z miłości prawdy się szuka. Nawet wtedy, gdy jest bolesna. Wtedy życie człowieka jasnieje "dla innych, także dla świata".
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.