Pigułka przesądów

O skutkach ubocznych stosowania pigułek antykoncepcyjnych wiadomo od dawna. Można o nich przeczytać na dołączonych do preparatów ulotkach. Nigdy dotąd – wedle autora informacji – nie łączono jednak tak ściśle ubocznych działań pigułek antykoncepcyjnych z ryzykiem zawału lub udaru. Badania wymagają jeszcze uściślenia, ale wyłaniający się z nich obraz powinien skłonić do przemyśleń. Kościół nie odrzuca antykoncepcji z powodu jej szkodliwości dla zdrowia. Zasadniczym powodem jego sprzeciwu jest wizja człowieka i ludzkiej płciowości. Współżycie seksualne w małżeństwie – uczy Kościół – ma służyć budowaniu miłości, a jednocześnie powinno być otwarte na jej owoce. Pozbawienie ludzkiej płciowości jednego z tych celów jest jej okaleczaniem. Ostatnie odkrycie może pomóc w przekonaniu tych, którzy tej wizji nie podzielają. Pomóc. Na pewno nie skłoni do zmiany myślenia o antykoncepcji wszystkich. Bo człowiek, jest istotą bardzo odporną na argumenty. Można czasem odnieść wrażenie, że lubi tkwić w przesądach. W dobie wychwalania wszystkiego co naturalne podejście do antykoncepcji jest tego wymownym, ale nie jedynym przykładem. Czy nie jest dziwne, że stawiając producentom żywności niezwykle wysokie wymagania dotyczące czystości – wszystko dla naszego zdrowia – godzimy się jednocześnie na faszerowanie jej nieprzytomną masą konserwantów? Dlaczego przez lata stosowaliśmy benzynę z dodatkiem toksycznych związków toksycznego ołowiu, skoro można było problem rozwiązać inaczej? Trudno oprzeć się wrażeniu, że zbyt łatwo dajemy się omamić dyktatowi dbających o jak największe zyski producentów. Zwłaszcza gdy za ich tezą opowiedzą się usłużni naukowcy. Środki antykoncepcyjne to potężny biznes. Nikt nie wierzy reklamom głoszącym, że dzięki cudownemu środkowi czyszczącemu sprzątanie domu stanie się odpoczynkiem. Zaczynamy zauważać, że czyste nie zawsze musi znaczyć wydezynfekowane. Czas najwyższy, by także na antykoncepcję i jej promocję spojrzeć realnie. Pigułka seksualnej wolności niesie ze sobą zbyt wiele zagrożeń, by nie widzieć w sprawie drugiego dna.