Blisko 80 tys. zł odszkodowania i 200 tys. zł zadośćuczynienia za kilkanaście miesięcy niesłusznego aresztowania przyznał we wtorek Sąd Okręgowy w Lublinie mężczyźnie, który był podejrzany o zabójstwo swego kolegi. Paweł Guz domagał się pięciu mln zł, zapowiada apelację.
Guz został zatrzymany i aresztowany w lipcu 2007 r. pod zarzutem zabójstwa Pawła M. W areszcie przybywał prawie 17 miesięcy. W grudniu 2008 r. został zwolniony, a następnie w sierpniu 2010 r. prokuratura umorzyła wobec niego postępowanie.
Jak mówił w uzasadnieniu sędzia Piotr Łaguna, wnioskodawcy przysługuje odszkodowanie i zadośćuczynienie "z uwagi na zastosowane wobec niego niewątpliwie niesłuszne tymczasowe aresztowanie".
Jak powiedział sędzia, kwotę odszkodowania sąd ustala w oparciu o rzeczywiste poniesione straty materialne wnioskodawcy. W tym przypadku sąd zaliczył do nich straty poniesione przez Guza w wyniku zerwania jego kontraktu w Norwegii. Guz, w czasie gdy przebywał w areszcie, nie mógł prowadzić swojej firmy budowlanej, którą założył w 2006 r. Przed sądem tłumaczył, że wówczas był okres boomu budowlanego i mógł wiele zarobić.
Sędzia podkreślił, że natomiast kwotę zadośćuczynienia za doznaną krzywdę w wyniku niesłusznego aresztowania jest bardzo trudno ustalić. Sąd uznał w tym przypadku, że odpowiednią rekompensatą będzie 200 tys. zł, co stanowi wielokrotność przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia i nie jest kwotą nadmiernie wygórowaną. "Paweł Guz nie z własnej woli znalazł się w centrum zainteresowania medialnego jako osoba naznaczona piętnem zabójcy znajomego" - dodał sędzia.
Guz domagał 1 mln zł odszkodowania i 4 mln zł zadośćuczynienia. Po wyroku powiedział dziennikarzom, że będzie składał apelację.
"Ja się domagałem kwoty adekwatnej do wyrządzonej mi krzywdy, a tutaj dostałem - można powiedzieć - policzek z drugiej strony. Pierwszy był taki, że mnie zamknęli bez żadnych dowodów i trzymali w więzieniu, puścili jakby nigdy nic, nie ponieśli żadnych konsekwencji, nie usłyszałem zwykłego ludzkiego słowa przepraszam" - powiedział Guz.
Do zabójstwa Pawła M. doszło w lipcu 2007 r. Mężczyzna został zabity kilkoma uderzeniami blacharskiego młotka w głowę, w swoim warsztacie w Pałecznicy pod Lubartowem (Lubelskie). Jego ciało wywieziono i zakopano w lesie. O dokonanie tej zbrodni początkowo podejrzani byli trzej mężczyźni, w tym Paweł Guz, Robert W. i Krzysztof P.
Ostatecznie o zbrodnię prokuratura oskarżyła Krzysztofa P., który był pracownikiem i bliskim kolegą zabitego. Paweł M., 28-letni inżynier elektronik, zatrudniał go w swoim warsztacie. Zajmowali się m.in. instalowaniem i naprawianiem alarmów samochodowych oraz innych urządzeń elektronicznych. Oskarżony był traktowany jak członek rodziny ofiary, bywał w domu zabitego, częstowany był posiłkami.
Krzysztof P. wprost nie przyznał się do zarzutu. Przed prokuratorem mówił, że Pawła M. zabili inni wspólni znajomi, a on był jedynie świadkiem zbrodni, zakopywał zwłoki i zacierał ślady. Kilkakrotnie zmieniał wyjaśnienia. Sąd okręgowy wymierzył mu karę 25 lat więzienia, wyrok utrzymał sąd apelacyjny.
Robert W. - również aresztowany po zarzutem zabójstwa Pawła M. - otrzymał w 2012 r. blisko 177 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia za niesłuszne aresztowanie. On również przebywał w areszcie blisko 17 miesięcy i prokuratura umorzyła wobec niego postępowanie.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.