To był pokaz arogancji i nieudolności rządzących, którzy najwyraźniej są przerażeni rozwijającą się aferą. Z drugiej strony w redakcji tygodnika "Wprost" dała o sobie znać solidarność podzielonego na co dzień środowiska dziennikarzy.
W środowy późny wieczór telewizje informacyjne pokazywały ponure obrazki. W perspektywie celebrowanych niedawno obchodów pod hasłem "25 lat wolności" wyglądało to na ponury żart. Niektórzy ironizowali, pytając, czy nazajutrz powita nas "Teleranek".
Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, policjanci i prokuratorzy próbowali przejąć w redakcji tygodnika "Wprost" nośniki, na których utrwalone są "dowody przestępstwa", czyli podsłuchu ważnych polityków. Dziennikarze odmówili, powołując się na tajemnicę dziennikarską. - Nie jesteśmy w 100 proc. pewni, czy nagranie, które posiadamy, nie doprowadzą do naszego informatora. Ten zastrzegł sobie anonimowość, naszym obowiązkiem jest więc go chronić - tłumaczy Sylwester Latkowski, redaktor naczelny "Wprost". Dodawał, że wydadzą je dopiero wówczas, gdy nakaże im to sąd.
Dziennikarze i wydawca tygodnika w towarzystwie adwokatów dopytywali funkcjonariuszy o podstawę prawną interwencji. Prokurator nie potrafił jej wskazać. Ale nie chciał też odstąpić od przeszukania redakcji, które zostało zarządzone wobec odmowy wydania nagrań. Skąd taka zawziętość? Napięcie rosło z godziny na godzinę, a w siedzibie "Wprost" pojawiało się coraz więcej osób.
- Sytuacja jest patowa - ogłosił wydawca gazety Michał Lisiecki. - Sylwester nie wyda laptopa, prawnicy wskazują, że mamy do tego prawo, a żądania prokuratury są bezprawne. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że wobec tego funkcjonariusze użyją siły. I użyli. Przewrócili siedzącego na fotelu Latkowskiego i próbowali mu odebrać komputer, który mocno przyciskał do siebie. Do pokoju, w którym przebywali, wtargnęli dziennikarze. Pod naporem tłumu nie wytrzymały drzwi. Funkcjonariusze i prokuratorzy zobaczyli, że w pierwszym starciu ponieśli porażkę i po godz. 23 "odstąpili od czynności".
Stan wyjątkowy, który niespodziewanie nastąpił w środę w redakcji tygodnika, wyzwolił solidarność wśród dziennikarzy, którzy licznie stawili się, by wyrazić sprzeciw wobec takiego traktowania konstytucyjnie zapewnionej swobody mediów. Reprezentowanie różnych tytułów - od lewa do prawa - nie przeszkodziło we wspólnym skandowaniu hasła: "Wolne media!". Nikt nie myślał o różnicach.
Czytaj także:
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.