70 lat temu Maria Żurawska schowała pod szafą trzy Żydówki. Szafa stała na klapie, prowadzącej do piwnicy. - Mamo, zabiją nas, jak tatę - płakały dzieci. - Będzie, jak Bóg zechce - uspokajała je. Bóg zechciał, by wszyscy ocaleli. I żeby Maria Żurawska dostała medal z Yad Vashem.
W gorącą, lipcową noc
Kończyły się żniwa. Do domu Żurawskich ktoś pukał natarczywie. W szparze uchylonych ostrożnie drzwi ukazała się twarz. Maria znała tę kobietę. To była Żydówka z pobliskiego Sassowa. Znały się z targu. Prowadziły handel wymienny. Za jajka ser i masło sprzedawała Żurawskiej chustki, bieliznę i koszule. Kiedy otwarła drzwi szerzej, dostrzegła kolejne dwie sylwetki:
- To moja córka, Helena, po mężu Haber i wnuczka, Julia - przedstawiła swoje towarzyszki. Ukrywała się u jakiejś polskiej rodziny, a córka i wnuczka zostały w getcie. Ktoś je ostrzegł, że getto będzie zlikwidowane. Uciekły w las. Podobno jako jedyne z całego getta. Było ciepło, ale nie miały co jeść. I była plaga komarów. Pogryzły Julkę, dziecko się podrapało, zrobiły się z tego straszne, zainfekowane rany. Zrobiło się strasznie. Helena postawiła córkę na jakiejś skarpie, i chciała ją zepchnąć, by skończyć cierpienia dziecka.
- Nie, mamusiu, nie, ja się boję, ja nie chcę - płakała Julia. Serce Heleny omal pękło. Zasnęły z policzkami mokrymi od łez, wtulone w siebie. tej samej nocy ich ukrywająca się babka, ta od straganu z tekstyliami, miała sen, w którym zobaczyła miejsce, gdzie znajdują się jej córka i wnuczka. Skoro świt, nie bacząc niebezpieczeństwa, ruszyła w las, ten sam, pod Sassowem, który widziała we śnie. Zaczęła nawoływać córkę i wnuczkę po imieniu. Nie trwało długo, aż się znalazły. Taki cud chyba jakiś, jeśli Żydzi wierzą w cuda. Poszły do Kołtowa, do Żurawskiej, której adres dał jej ktoś ze znajomych, mówiąc, że to dobra kobieta. Znalazło się dla nich miejsce w piwnicy. Wchodziło się do nie po uniesieniu klapy w podłodze w izbie, w której mieszkała z dziećmi.
arch. rodzinne
Potomkowie rodzin Żurawskich i Haberów.
W ręku Boga
- Mamo, wyrzuć je, bo zginiemy wszyscy jak tata - prosiły Żurawską dzieci.
- Jesteśmy w ręku Boga - odpowiadała. - Jak Bóg da, wszyscy przeżyjemy. W dzień na klapie do piwnicy stała szafa. W nocy, po cichu, bo obok stacjonowali Niemcy, ale pod latarnią najciemniej, Maria odsuwała po cichu szafę, uszczelniała okno kocem, żeby nic nie było widać. Żydówki wychodziły, żeby się umyć i coś zjeść. Rozdrapane rany Julii smarowała maścią z ziół, z lnu i śmietany. Pomogło. Żywiła je. Czasem nawet kosztem własnych dzieci. Córka Żurawskiej Józefa wspomina, jak najmłodszy brat, Józiu, podreptał raz do kurnika, szukać jajka w gnieździe. Wrócił, rozłożył ręce.
- Mama, nie ma!
- No, nie ma - Maria spuściła oczy. Jajko było. Ale tego dnia schowane dla małej Julii z piwnicy. Wyjęła je z gniazda przed Józiem.
Czasem rozmawiały szeptem.
- Ty przynajmniej masz pewność, twój mąż nie żyje - wzdychała Helena. Jej mąż był dentystą. Kiedy zaczęła się wojna niemiecko-sowiecka, siłą wcielono go do armii czerwonej, żeby sołdatom leczył zęby.
Żydówki szybko wracały do piwnicy. Maria przesuwała ostrożnie szafę. Potem klękała z dziećmi do różańca. Modlili się głośno.
Trwało to prawie rok. Późną wiosną 1944 zbliżał się front. Znów ktoś doniósł na Żurawską. Kto? Nawet rodzice Marii, którzy mieszkali dwa kilometry dalej, w Opakach, nie wiedzieli o Żydówkach. Przyszli jacyś obcy Niemcy w mundurach, nietutejsi.
- Gdzie tu we wsi mieszka Żurwska? - pytają. Maria nie traci zimnej krwi. Wychodzi przed dom i wskazuje Niemcom chatę hen, daleko, na skraju wsi. Niemcy ruszają niespiesznie.
Wraca do domu, odsuwa szafę, otwiera piwnicę.
- Musicie uciekać, w las!
Biegnie do stajni, zaprzęga konia, pakuje na furmankę dzieci i jedzie do rodziców. Potem okazuje się, że Helena Haber z matką i córką wracają do Sassowa, nawet do własnego domu, gdzie ukrywają się jeszcze kilka tygodni, aż do wkroczenia armii sowieckiej. Kilka dni później Maria zagląda do Kołtowa. W miejscu, gdzie stał dom, dymią zgliszcza.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.