Premier Izraela Benjamin Netanjahu we wtorek nakazał izraelskim negocjatorom, uczestniczącym w rozmowach w Kairze, by powrócili do kraju. To reakcja na ataki rakietowe przeprowadzone tego dnia ze Strefy Gazy mimo obowiązującego do wieczora rozejmu.
Poinformował o tym przedstawiciel izraelskiego rządu.
W Kairze toczyły się negocjacje ze stroną palestyńską, mające na celu wypracowanie porozumienia o stałym zawieszeniu broni, które zakończyłoby trwający od 8 lipca konflikt w Strefie Gazy.
Izraelskie wojsko podało, że z Gazy zostały wystrzelone trzy rakiety, które spadły na terytorium Izraela w pobliżu miasta Beer Szewa na południu kraju, nie powodując ofiar. W odpowiedzi przeprowadzono odwetowe ataki z powietrza na "pozycje terrorystów". Armia oskarżyła palestyńskich bojowników o naruszenie rozejmu oraz zapewniła, że utrzymuje "zdolności obronne i ofensywne w celu reagowania na ponowioną agresję".
Przedstawiciele Hamasu podali, że izraelskie pociski spadły na niezamieszkane tereny w Strefie Gazy.
Palestyński Hamas nie przyznał się do złamania rozejmu. Agencja AP zauważa jednak, że na krótko przed palestyńskim ostrzałem rzecznik Hamasu Fawzi Barhum powiedział: "Jeśli Netanjahu nie rozumie języka polityki w Kairze, to my wiemy jak sprawić, żeby zrozumiał".
Do zbrojnych incydentów doszło mimo obowiązującego 24-godzinnego zawieszenia broni, które wygasa o godz. 23 czasu polskiego i stanowi przedłużenie pięciodniowego rozejmu wynegocjowanego przez delegacje izraelską i palestyńską przy mediacji Egiptu.
Od rozpoczęcia izraelskiej ofensywy w Strefie Gazy zginęło według źródeł palestyńskich ponad 2 tys. Palestyńczyków, w tym wiele kobiet i dzieci, a ponad 10 tys. zostało rannych. Po stronie Izraela śmierć poniosło 67 osób, w tym 64 żołnierzy, z których pięciu zginęło na skutek przypadkowego ostrzału własnej armii.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.