Dwaj pasjonaci w wakacje gruntownie odnowili przydrożny krzyż. Dołączyli do nich sąsiedzi.
Materiały nadesłane Tę akcję, do której doszło w Kochłowicach, wymyślili Grzegorz i Konrad, ojciec z synem, mieszkańcy bloku z zupełnie innej dzielnicy Rudy Śląskiej. Przysłali nam swoją relację. Ich nazwisko jest znane redakcji. Nie chcieli, żebyśmy je podali, bo „nie chodzi tu o reklamę własnej osoby, lecz o pokazanie pewnego zjawiska”.
Ich tekst publikujemy poniżej.
Śląskie przydrożne krzyże i kapliczki mają swoje - nieraz bardzo interesujące - historie. Wiele z nich powstało na przełomie XIX i XX wieku, świadcząc o głębokiej wierze ich fundatorów. Niejednokrotnie stoją dziś zaniedbane, pokryte grubymi warstwami łuszczącej się farby. Może też po części dlatego nieraz mijamy je obojętnie, nawet ich nie zauważając.
Materiały nadesłane Choć z drugiej strony trzeba uczciwie podkreślić, że nadal wiele osób przechodząc obok nich, czyni znak krzyża, zmówi modlitwę. Czasem położy kwiat, zapali znicz…
Od jakiegoś już czasu, w Rudzie Śląskiej sukcesywnie odnawiane są stare, piękne kamienice i inne zabytkowe obiekty. Przyszedł też czas na mniejsze obiekty architektury sakralnej, które żywo wrosły w obraz miasta. Dzięki staraniom tutejszych proboszczów oraz życzliwości i pomocy władz miejskich, zaczęto również i te zabytki profesjonalnie odnawiać. Efekty tych zabiegów są już widoczne. Ku zadowoleniu mieszkańców, w wielu miejscach miasta możemy podziwiać pięknie odnowione krzyże i figury sakralne.
Nieco inaczej ma się sprawa z krzyżami stojącymi na terenach prywatnych. Tu bowiem niemały koszt renowacji spoczywa na barkach właścicieli, co często przekracza ich możliwości finansowe. Dlatego właśnie, co jakiś czas, taki zabytek jest tylko malowany. I to nie zawsze…
Okazuje się, że czasem można temu zaradzić. Przykładem może być piękny krzyż z 1907 roku, stojący w Rudzie Śląskiej-Kochłowicach, na skrzyżowaniu ulic Korfantego i Strumykowej. Ufundowali go mieszkający tu niegdyś Jozef i Marianna Krzonkalla. Został zamówiony i przywieziony z Wrocławia (o czym do dziś świadczy umieszczona na nim tabliczka) i stanął na ziemiach należących do tej rodziny. Gdy fundatorzy zmarli, troszczyli się o niego ich potomkowie oraz okoliczni mieszkańcy. Składali pod nim świeże kwiaty, palili znicze, a gdy uważali to za konieczne, solidarnie składali się na opłacenie kolejnych, mieszkających w pobliżu malarzy - amatorów. Ci zaś regularnie, co kilkanaście lat, odświeżali jak potrafili najlepiej, ten piękny obiekt małej architektury sakralnej.
Po ponad stu latach ciągłego nakładania kolejnych warstw farby olejnej, twarze Jezusa i stojącej pod krzyżem Maryi, zatraciły swe piękne, pierwotne rysy. Gołym okiem było widać, że kolejne malowanie niewiele tu zmieni, a krzyż nadaje się już tylko do gruntownej renowacji. Pani Helena Koluch (należąca do potomków fundatorów krzyża), postanowiła sfinansować kosztowny remont. Okazało się jednak, że zatrudnienie profesjonalnej firmy zajmującej się renowacją zabytków, wielokrotnie przekracza jej możliwości. Wówczas tematem renowacji krzyża my się zainteresowaliśmy. Po rozmowie z miejskim konserwatorem zabytków i zapoznaniu się z technologią takiego gruntownego remontu oraz korzystając z okresu wakacji, sami postanowiliśmy się tym zająć. Tym bardziej, że krzyż ten był ufundowany również przez naszych przodków.
Najbardziej czaso- i pracochłonne, było zdzieranie wielu warstw farby. Tym bardziej, że chcieliśmy dotrzeć do samego kamiennego podłoża. Późniejsze uzupełnianie ubytków i samo malowanie oraz końcowa hydroizolacja, to już była tylko przyjemność...
W remoncie pomagały również osoby mieszkające w najbliższym sąsiedztwie krzyża. Pan Eugeniusz podarował dużą bryłę piaskowca, na którym można stawiać kwiaty lub znicze. Z kolei pan Adam pożyczył rusztowanie i myjkę wysokociśnieniową, konieczną do dokładnego zmycia chemicznych odczynników. Zamontował też oświetlenie ledowe, wokół stojącego pod krzyżem posagu Maryi. Sąsiedzi oczyścili też mocno zaniedbany dotąd teren wokół „ich” zabytku.
Teraz krzyż jest już pięknie odnowiony, wraz z otaczającym go, równie zabytkowym, metalowym ogrodzeniem. Wokół krzyża kwitnie posadzona niedawno lawenda. Zaś za nią przyciągają oko duże kwiaty hibiskusa… Jeszcze podczas malowania przechodnie zatrzymywali się, wyrażając swoje zadowolenie z tego, co już można było dostrzec. Tym bardziej po zakończonej pracy. Widać, że przeżywający swoją drugą młodość kochłowicki krzyż, podoba się.
Tuż po zapadnięciu zmroku, gdy zapali się jego białe, ledowe oświetlenie, mimowolnie przyciąga on wzrok zdumionych i zaskoczonych tym faktem przechodniów. Niejednego nakłoni do przeżegnania się i zmówienia choć krótkiej modlitwy.
Materiały nadesłane
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.