Rozmowa z ks. prof. Mariem Imperatorim SJ, szwajcarskim teologiem, rektorem seminarium duchownego w Szkodrze w Albanii
RW: Kościół w Albanii kojarzy się nam przede wszystkim z Kościołem męczenników. Kim są albańscy męczennicy?
M. Imperatori: Prawdopodobnie w przyszłym roku w poczet błogosławionych zostanie zaliczona pierwsza grupa 40 męczenników, wybranych z ogromnej rzeszy ofiar komunizmu. Ci przyszli błogosławieni to księża i zakonnicy. Nie ma wśród nich świeckich. Nie jest to grupa reprezentatywna, bo poszerzenie jej o świeckich wymagałoby pracy, której my w tym momencie nie jesteśmy w stanie wykonać. Chodzi tu zwłaszcza o badania historyczne. Wiadomo jednak, że skala męczeństwa w Albanii była ogromna. Do tego trzeba doliczyć ofiary reżimu, które zginęły z innych względów, tak zwanych politycznych. W Tiranie otwarto właśnie muzeum ofiar komunizmu. Mówi się w nim jednoznacznie o zbrodni ludobójstwa. Warto je odwiedzić, aby sobie uświadomić, że była to ostra wersja totalitaryzmu, charakteryzująca się wręcz dzikim okrucieństwem. I to w tym kontekście trzeba też postrzegać naszych męczenników.
Jak doszło do odbudowy Kościoła w Albanii po upadku komunizmu?
- Sytuacja była bardzo trudna i delikatna. Stanęliśmy wobec Kościoła, który wiele wycierpiał, ale też został bardzo osłabiony. Byli co prawda księża, którym udało się przeżyć, choć przeszli przez więzienia i obozy koncentracyjne, ale byli to kapłani już w podeszłym wieku, wycieńczeni tym, co przeżyli. Praktycznie rzecz biorąc, nie było księży młodych czy w wieku średnim, którzy mogliby podjąć się odbudowy Kościoła. W podobnej sytuacji był również Kościół prawosławny i jego duchowieństwo. Z pomocą przyszły Kościoły zachodnie, zwłaszcza z Włoch i Niemiec. Była to pomoc personalna, przysłano tu wielu misjonarzy, ale też pomoc finansowa.
Jak Ksiądz wspomina ten pierwszy etap odrodzenia Kościoła w Albanii?
- Można powiedzieć, że wszystko to dokonywało się w sytuacji bardzo trudnej. Pierwszych dziesięć lat to była prawdziwa katastrofa. I trzeba naprawdę dziękować wszystkim, którzy tej sprawie poświęcili życie. Teraz mamy już pewną grupę duchowieństwa miejscowego, albańskiego. Ale pod względem liczebnym nie jest to jeszcze grupa wystarczająca. Dość żywe jest życie zakonne, zarówno męskie, jak i żeńskie. Natomiast słabym punktem Kościoła są świeccy. Jest to jeszcze Kościół raczej klerykalny. Trzeba jednak dobrze pamiętać, że Kościół w Albanii zamyka się w 1946 r. i otwiera się ponownie dopiero w roku 1991. To oznacza, że na przykład Sobór Watykański II dla tego Kościoła w ogóle nie istniał. I dlatego w chwili odrodzenia struktury i mentalność Kościoła były przedsoborowe. Miały one wielką wartość, tego nie neguję. Nie chcę tu wchodzić w ideologiczną debatę na temat wyższości czasów posoborowych. Ale pamiętajmy, że obiektywnie był to Kościół, który nie mógł w ogóle poznać Soboru Watykańskiego II. Wynikało stąd wiele trudności. Weźmy na przykład Mszę. W 1991 r. sprawowanie Mszy w języku albańskim było czymś nie do pomyślenia. Wszystkie liturgie sprawowano po łacinie, nie było albańskich ksiąg liturgicznych. To też pokazuje, z jakimi trudnościami musieli się zmierzyć niektórzy świeccy. A trzeba pamiętać, że świeccy w sposób istotny przyczynili się do przetrwania Kościoła katolickiego. Mężczyźni, a jeszcze bardziej kobiety. W czasie prześladowań kobiety sprawdziły się doskonale. To one na przykład nosiły pożywienie księżom w obozie koncentracyjnym. I wiele wycierpiały z powodu swej wiary, a potem kompletnie zapomniano o nich, o ich prześladowaniu za wiarę.
Jak wyglądają w Albanii relacje państwo – Kościół?
- W Albanii doszło do spotkania między tradycją państwa świeckiego w rozumieniu zachodnim a realiami kraju zróżnicowanego pod względem religijnym w stylu wschodnim. Dziś moim zdaniem Albania może się pochlubić udanym modelem prawnego uregulowania życia religijnego, a przy tym nie jest to kopia wzorców zachodnich. Słabym punktem, którego nie wolno przemilczać, jest obecność pewnych elementów terrorystycznych. W marcu policja odkryła meczet, który nie należał do głównego nurtu islamu, meczet niezależny, by tak powiedzieć. Okazał się on bardzo niebezpieczny. Innym problemem jest Kosowo, o którym teraz nie będziemy mówić, bo jest to zbyt złożone. W każdym razie trzeba zachować wielką czujność. Sądzę, że Albania jest w stanie zmierzyć się z tym problemem. Druga słabość to niebezpieczeństwo pustej retoryki. Albania jest znana jako kraj tolerancyjny pod względem religijnym. I stało się to niemal sloganem, pustym sloganem. Tolerancja nie umacnia jednak duchowo ani kulturowo. To stwarza poważne zagrożenie. Taką sytuację bardzo łatwo mogą wykorzystać politycy. Dziś logika myślenia jest taka: owszem, tolerujemy innego, ale tylko dlatego, że nie możemy go zmienić. W tym sensie tolerancja jest bardzo słaba. Osobiście nie lubię tego pojęcia. Trzeba zrobić kolejny krok, aby w każdej tradycji inny był nie tylko tolerowany, ale również postrzegany pozytywnie pod względem duchowym.
RW: Jakie znaczenie może mieć ta papieska wizyta pod względem politycznym?
- W dobie kryzysu światowego, który przeżywamy na świecie od kilku miesięcy – myślę tu o Ukrainie i o Bliskim Wschodzie – papieska wizyta w Albanii nabiera nowego znaczenia. Bo oto nagle z kraju na peryferiach Albania stała się strefą graniczną między Wschodem i Zachodem. Albania znów odzyskuje znaczenie, które straciła po zakończeniu kryzysu w dawnej Jugosławii. Ważny jest tu oczywiście dialog międzyreligijny, na który zwraca uwagę sam Papież.
Jakie znaczenie może mieć ta wizyta dla kryzysu na Bliskim Wschodzie?
- Jeśli chodzi o Bliski Wschód, to sprawa wydaje się dość oczywista. Jest to przede wszystkim problem Turcji. Turcja ma do odegrania istotną rolę w kryzysie na Bliskim Wschodzie, a zarazem ma bardzo silne wpływy w Albanii. Jest to długa tradycja sięgająca czasów Imperium Otomańskiego. Zasadniczą kwestią tego kryzysu jest konfrontacja islamu, a konkretnie różnych jego wersji, ze współczesnością. W jaki sposób żyć islamem we współczesnym kontekście? Myślę, że Albania może być pod tym względem inspirująca. Oczywiście sytuacja tego kraju jest tak wyjątkowa i niepowtarzalna, że nie da się przenieść gotowych rozwiązań na inny grunt, ale na pewno może to być inspirujące. Jednak z geopolitycznego punktu widzenia jest jasne, że jeśli na Bliskim Wschodzie będzie zamieszanie, jeśli będzie wrzało w Turcji, to reperkusje tych wydarzeń będzie można odczuć również tutaj i w Bośni. Obecność muzułmanów jest tu bardzo znacząca. Mamy tu również do czynienia z infiltracją elementów terrorystycznych i fanatycznych, i to od dawna. A my dobrze wiemy, że ISIS, państwo islamskie, to ludzie bardzo inteligentni, którzy myślą o celach długofalowych. I oni mówią jasno, że ich celem jest wielkie państwo islamskie: od Bliskiego Wschodu aż po Bałkany. W takiej sytuacji Albania znowu znalazła się w centrum zainteresowania.
Jaka jest kondycja albańskiego islamu?
- Również środowisko muzułmańskie zostało bardzo osłabione w czasach komunizmu. Wielu imamów skończyło w więzieniach i obozach koncentracyjnych, niektórzy zostali zamordowani. Pod tym względem bardzo ciekawym rozdziałem historii jest dialog międzyreligijny, który miał miejsce w obozach koncentracyjnych. Księży prawosławnych i katolickich oraz muzułmańskich imamów spotkał ten sam los. Ten dialog w więzieniu to na pewno piękne karty historii. Po upadku komunizmu islam stanął przed podobnym problemem co Kościoły chrześcijańskie. Jest nim mianowicie formacja duchowieństwa. Trzeba było przygotować nowe kadry. I w tym momencie sytuacja trochę się skomplikowała, ponieważ na scenę wkroczyła Arabia Saudyjska, która podjęła wielkie starania, by mieć wpływ na albański islam, a konkretnie nadać mu postać radykalnego sunnizmu, i to w chwili, kiedy Bin Laden rozpoczynał swoją karierę. Na szczęście udało się powstrzymać to zagrożenie i podjęto wielkie starania nad formacją nowych albańskich imamów w innym duchu. I można powiedzieć, że te starania się powiodły. Przed trzema laty w Tiranie otwarto nawet wydział teologii muzułmańskiej, który jest instytucją albańską i oficjalnie uznaną przez państwo. Jest to fakt o wielkim znaczeniu. Bo od trzech lat imamowie otrzymują formację na miejscu. Jest to formacja na wysokim poziomie. W ten sposób Albania chroni się przed islamskim fundamentalizmem i zyskuje pewną stabilizację. W tym roku mianowany został też nowy przewodniczący wspólnoty muzułmańskiej. Jest to młody człowiek, uformowany w Turcji w duchu islamu tolerancyjnego. Można mieć zatem nadzieję, że Albania zdoła się uchronić przed ekstremistycznymi nurtami islamu.
Jakie są cele papieskiej podróży? Dlaczego Franciszek wybrał ten kraj?
- Przede wszystkim, aby wzmocnić dialog międzyreligijny w chwili, kiedy islam przeżywa epokowy kryzys. Po drugie, Franciszek chce wesprzeć miejscową wspólnotę katolicką, aby świadectwo męczenników mogło wydać owoc w Kościele żywym i mniej klerykalnym, zdolnym prowadzić dialog ekumeniczny i międzyreligijny. Natomiast władze albańskie mają na względzie cele polityczne. Kiedy rząd zapraszał Papieża, nie mógł się spodziewać, w jakim kontekście geopolitycznym będzie się odbywać ta wizyta. Dziś znaczenie tego zaproszenia jest jeszcze ważniejsze, jeśli weźmie się pod uwagę kryzys, który przeżywamy w ostatnich miesiącach.
Według FSB brał on udział w zorganizowaniu wybuchu na stacji dystrybucji gazu.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.