Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak poinformował w czwartek, że poseł Zbigniew Girzyński zrezygnował z członkostwa w partii i klubie. Sprawa ma związek z podróżami służbowymi posła. Sam Girzyński napisał na portalu społecznościowym, że odchodzi z PiS.
"To zachowanie wzorowe; kiedy pojawiają się tego rodzaju problemy, poseł Girzyński zachowuje się w sposób modelowy" - ocenił Błaszczak na briefingu w Sejmie.
"W związku z zastrzeżeniami, jakie mogą się pojawić co do moich wyjazdów służbowych, pragnę poinformować, że w dniu dzisiejszym złożyłem rezygnację z członkostwa w Klubie Parlamentarnym i partii Prawo i Sprawiedliwość. Ponadto pragnę nadmienić, że nie mam sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o moją aktywność i pracę na forum Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy" - napisał w oświadczeniu Girzyński.
Błaszczak dopytywany, czy jeśli poseł Girzyński się wytłumaczy, to może wrócić do partii, stwierdził, że skoro poseł PiS złożył rezygnację z partii i klubu, to jest decyzja o wiele dalej idąca niż wstrzymanie sprawy czy zawieszenie.
"To jest rezygnacja z klubu i z partii. Nie podlega dyskusji" - mówił.
Nazwisko Girzyńskiego pojawiło się w dokumentach po przeprowadzonym w Sejmie audycie; po "aferze madryckiej" marszałek Sejmu postanowił przyjrzeć się wyjazdom służbowym posłów.
Według informacji PAP na początku tygodnia o wyjaśnienia poproszonych zostało kilku posłów, wśród nich był właśnie Girzyński; swoje wyjaśnienia miał złożyć już we wtorek.
"Newsweek" twierdzi, że powodem rezygnacji Girzyńskiego jest wrześniowe posiedzenie komisji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w Paryżu. "Rozliczył tę delegację jako wyjazd samochodowy. Tymczasem poleciał samolotem" – pisze tygodnik w swoim internetowym wydaniu. "Nasze ustalenia nie mają nic wspólnego z sejmowym audytem dotyczącym delegacji poselskich. W zestawieniu podróży samochodowych parlamentarzystów opublikowanym przez Marszałka Sejmu znajduje się błąd – wyjazd Girzyńskiego został w nim pominięty" - dodaje.
Sam Girzyński twierdzi, że nie ma sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o jego aktywność i pracę na forum Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Pisze też w oświadczeniu, że "od 6 lat Sejm zrezygnował z rozliczania kilometrówek, jeśli chodzi o podróże służbowe posłów".
"W celu z jednej strony szukania oszczędności, z drugiej zaś, aby uprościć system samego rozliczania, zostały one zastąpione +ryczałtem samolotowym+. W praktyce oznacza to, że poseł odbywający podróż służbową może albo dostać bilet na samolot zakupiony przez kancelarię sejmu, albo jego równowartość (a nie jak błędnie podają media +kilometrówkę+). Konsekwencją tego stało się zwolnienie podróżującego z obowiązku odbywania podróży samochodem. Jedynym obowiązkiem jest natomiast obecność osoby odbywającej podróż służbową w miejscu oddelegowania" - podkreślił Girzyński w oświadczeniu.
"Zdaję sobie jednak sprawę - czytamy dalej - że zamieszanie i informacje medialne krążące w tej sprawie działają jednak na moją niekorzyść, a bardziej niż rzetelność w tej sprawie liczy się sensacja i skandal, nawet jeśli wywoływany jest sztucznie. Mam nadzieję, że moja rezygnacja z członkostwa w Klubie Parlamentarnym i partii PiS pomniejszy straty wizerunkowe tego ugrupowania, którego program i wizję państwa ceniłem i cenić będę nadal" - napisał Girzyński.
Zapewnił jednocześnie, że do końca kadencji pozostanie posłem niezrzeszonym. "Wszystkich, których rozczarowała moja postawa lub jakieś elementy z mojego zachowania w tej sprawie, pragnę bardzo przeprosić" - zakończył.
Szef PiS Jarosław Kaczyński pytany w środę o informację, że wśród posłów, którzy muszą się wytłumaczyć, znaleźli się członkowie jego partii odpowiedział: "powiedziałem jasno, że mi ręka nie zadrży; jeżeli ktoś dopuścił się jakiś nadużyć, to zostanie usunięty z partii - przynajmniej taka będzie moja propozycja, bo ja nie mam prawa jako prezes osobiście usuwać, mogę tylko zawiesić".
Wewnętrzną komisję, która przeprowadziła audyt wyjazdów posłów powołano po ujawnionej przez media sprawie podróży do Madrytu trzech byłych posłów PiS: Adama Hofmana, Mariusza Antoniego Kamińskiego oraz Adama Rogackiego. Media donosiły, że w wyjeździe posłom towarzyszyły żony, i że z ich udziałem doszło do incydentu na pokładzie samolotu, którym posłowie wracali z Madrytu. Informowały ponadto, że Kamiński i Hofman wzięli kilkanaście tysięcy złotych zaliczki na służbową podróż do Madrytu. Posłowie PiS mieli zgłosić wyjazd do Madrytu samochodem, ale w rzeczywistości polecieć tanimi liniami lotniczymi.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.