Europejska lewica ponawia starania o wypracowanie wspólnego stanowiska Unii Europejskiej w sprawie tzw. praw seksualnych i reprodukcyjnych. Pod tym określeniem kryją się m.in. rzekome prawa do aborcji, antykoncepcji, seksedukacji czy „ekspresji seksualnej”.
Kilka dni temu na spotkaniu Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego duńska eurodeputowana socjalistyczna Mette Gjerskov pytała o plany nowej szefowej unijnej dyplomacji w tym względzie. Federico Mogherini, która także socjalistką, odparła, że będzie się starać o wypracowanie wspólnego stanowiska Unii Europejskiej w tej sprawie. Okazją do tego ma być planowane na 12 grudnia spotkanie unijnej Rady Spraw Zagranicznych.
Pytany przez gosc.pl o opinię w tej kwestii, polski MSZ odpowiedział, że nasz kraj będzie podtrzymywał stanowisko zgodne z polskim prawem wewnętrznym.
Warto zauważyć, że żaden powszechnie uznawany akt prawa międzynarodowego nie uznaje istnienia wspomnianych praw seksualnych i reprodukcyjnych. Pojęcie to ma więc charakter ideologiczny i polityczny. Ponadto, zgodnie z traktatami UE, kwestie tego typu leżą w wyłącznej kompetencji państw członkowskich UE. Unia nie może więc narzucać państwom żadnych rozwiązań w tym zakresie. Raz po raz pojawiają się jednak w UE dokumenty, dotyczące tej sfery (np. raport Lunacek). Służą one do wywierania politycznej presji na państwa UE i skłonienie ich w ten sposób do przyjęcia rozwiązań prawnych, godzących w rodzinę i w prawo do życia.
"Boże, pociesz wszystkich pogrążonych w bólu rozstania, mając pewność, że umarli żyją w Tobie."
Zabronione jest "celowe lub lekkomyślne" wpływanie na decyzję innej osoby o przerwaniu ciąży.
Liczbę ofiar szacuje się na 300 tys. kobiet i 25 tys. mężczyzn.
Po ataku poinformowano, że uderzenie było wymierzone w centra dowodzenia Hezbollahu.
Na spadek inflacji złożą się niższe ceny paliw i wolniejsza dynamika wzrostu cen żywności.