Dwaj zamachowcy-samobójcy zdetonowali we wtorek bombę na policyjnym punkcie kontrolnym w stanie Borno na północnym wschodzie Nigerii, zabijając co najmniej 12 innych osób - poinformowały lokalne władze.
Według nich, przebrani za targowiskowych handlarzy sprawcy podjechali niewielką trójkołową furgonetką pod placówkę kontrolną, a gdy mieli tam zostać sprawdzeni, wywołali eksplozję. Jak twierdzą świadkowie wydarzenia, zamachowcy zamierzali się dostać do zamieszkałego głównie przez chrześcijan miasta Biu na południu stanu Borno.
Północno-wschodnia Nigeria oraz sąsiadujące z nią obszary Nigru, Czadu i Kamerunu są terenem działania terrorystycznego islamistycznego ugrupowania Boko Haram, deklarującego zamiar utworzenia tam własnego kalifatu. Od roku 2009 roku w dokonywanych przez sunnickich fundamentalistów atakach i zamachach zginęło co najmniej 13 tys. mieszkańców Nigerii, a ponad 1,5 mln w obawie przed aktami przemocy zbiegło w inne okolice tego najludniejszego państwa Afryki.
Dane te podał we wtorek wieczorem rektor świątyni ksiądz Olivier Ribadeau Dumas.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.