Pragniemy pokoju, chcemy żyć normalnie, tak jak kiedyś - mówi bp Magro z Bengazi. Ale interwencja zbrojna Zachodu w Libii zaogni sytuację i będzie na rękę Państwu Islamskiemu – ostrzega ks. Mussie Zerai pracujący wśród libijskich uchodźców.
Kościół w Libii apeluje do wspólnoty międzynarodowej, by pomogła przywrócić w tym kraju pokój i utworzyć rząd jedności narodowej. Pogrążony w chaosie kraj ma obecnie dwa rządy i dwa parlamenty (jeden w Trypolisie, drugi w Tobruku), jeden z nich jest opanowany przez ugrupowania islamistyczne. W Bengazi dżihadyści ogłosili wprowadzenie islamskiego kalifatu. „Dla Kościoła jest to czas wielkiej próby” – mówi wikariusz apostolski Bengazi bp Sylvester Magro.
„Jak wszyscy Libijczycy pragniemy pokoju, chcemy żyć normalnie, tak jak kiedyś. Obecnie sytuacja jest bardzo skomplikowana – mówi bp Magro. - Naprawdę nie spodziewaliśmy się, że dojdzie aż do tak trudnej sytuacji politycznej. Wszystko zaczęło się 4 listopada; to wówczas musieliśmy opuścić naszą parafię w Bengazi. Nasz kościół jest zamknięty dla kultu. Otrzymaliśmy informacje, że obecnie jest w nim skład amunicji. Tak naprawdę nikt nie wie, co się dzieje na tym terenie, ponieważ jest to tzw. «gorący obszar» i nie można tam wchodzić. Cała ludność cywilna przeżywa czas ogromnego cierpienia i obaw co do przyszłości. Jesteśmy zmuszeni siedzieć zamknięci w naszych domach. Modlimy się z nadzieją, że nadejdą lepsze czasy. Naprawdę nie ustajemy w modlitwach o pokój licząc, że uda się wypracować porozumienie także dzięki zaangażowaniu ONZ. Wkrótce przybędziemy do Rzymu z wizytą ad limina Apostolorum; dramatyczna sytuacja w Libii będzie w jej centrum. Kolejny raz powtórzymy: «dość przelewania niewinnej krwi», trzeba uczynić więcej, by zakrólował pokój”.
Interwencja zbrojna Zachodu w Libii tylko zaogni sytuację i będzie na rękę Państwu Islamskiemu – ostrzega ks. Mussie Zerai, erytrejski kapłan, który na co dzień udziela pomocy migrantom przybywającym przez Libię do Włoch. Zdaniem ks. Zerai kryzys libijski mogą rozwiązać jedynie państwa afrykańskie: Algieria, Tunezja i Egipt, a także szefowie plemion, z których składa się libijskie społeczeństwo. Tymi kanałami trzeba wpływać na sytuację w Libii. Zachód musi się też przygotować na to, że dżihadyści będą go szantażować, grożąc wzmożonym napływem migrantów – podkreśla ks. Zerai.
„Ten szantaż nie jest niczym nowym. Stosował go już Kaddafi – zaznaczył erytrejski duchowny. – Islamiści wiedzą natomiast bardzo dobrze, że Europa obawia się zalewu migrantów, więc można ją tym politycznie szantażować. A migrantów nie brakuje. Wielu ich napływa obecnie z Sudanu, z regionu Darfuru, gdzie zostały spalone całe wioski. Ich mieszkańcy uciekają do Libii, a tu wpadają w ręce ekstremistów, którzy traktują ich w sposób nieludzki. Zamykają po 600-700 osób w jednym pomieszczeniu bez żadnych urządzeń sanitarnych. Biją ich, oblewają zimną wodą i mówią: to od nas zależy, kiedy wyruszycie w drogę, bez względu na wasze obawy czy stan morza”.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.