Czym jest i jak powstawała najpopularniejsza na Targach Wydawców Katolickich gra? Z Aleksandrą Sulej rozmawia Agata Puścikowska.
Agata Puścikowska: Widać was na tegorocznych targach i słychać bardzo wyraźnie. Skąd ta ekspansja?
Aleksandra Sulej: Z poczucia, że to co robimy, jest dobre. Bardzo wiele rodzin do nas przychodzi, nasze stoisko odwiedzają młodsi i starsi, i wszyscy bardzo dziękują za "Pytaki". Owoce wydania tej gry bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Grajacy w "Pytaki" w osobistych rozmowach opowiadają bardzo ciekawe historie z życia rodzinnego. Dzielą się tym, że dzięki grze, przybliżyli się do siebie. Ktoś komuś powiedział, że go kocha. Ktoś dowiedział się, w jaki sposób okazać wsparcie, gdy bliski jest zdenerwowany. Chłopcy w pewnej rodzinie zaczęli ze sobą rozmawiać. Wcześniej "dialogowali" wyłącznie pięścią. Jestem przekonana, że z każdej "pytakowej rozgrywki" wynika nowe dobro.
Dla tych, którzy nie wiedza: co to są "Pytaki"?
Najkrócej mówiąc: gra dla rodzin. Nie ma w niej jednak rywalizacji. Nie ma punktacji i sztywnych zasad. Metoda rozmowy zastępuje zwyczajne rozgrywki. Nasza gra to czas dla rodziny, który możesz spędzić spontanicznie i sympatycznie.
Jak gra powstawała?
Naturalnie i w rodzinie. Rozmawiamy z mężem, rozmawiamy z dziećmi. W czasie tych rozmów zauważyliśmy, że dobrze byłoby znaleźć wyjątkowy czas na dialog. Żeby rozmowa była świętem i doświadczeniem radości. Mamy troje dzieci. Gdy rozmawiamy z mężem i jednym dzieckiem, jest to trialog. Gdy dzieci jest dwoje - kwadrylog. Gdy rozmawiamy wszyscy - jest to oczywiście kwintylog. Oczywiście to żart. Jestem polonistką, uwielbiam takie zabawy słowem.
Rozumiem, że pomysł na grę był twój. Jak ubrałaś go w formę? I jak udało ci się przebić z grą na rynku?
Najpierw zorganizowałam spotkanie wśród zaprzyjaźnionych mam. Wzięłam miskę, do miski włożyłam karteczki z pytaniami i zaczęłyśmy grać. To były bardzo proste pytania o wyjazdy, odpoczynek, zdenerwowanie, sytuacje stresujące w rodzinie. Podczas gry, świetnie się bawiłyśmy. Sprawdziły się "Pytaki" w gronie mam. Tamte doświadczenia posłużyły do wydania wersji testowej gry. Pomógł nasz ksiądz wikary, który wydrukował grę na zwykłej drukarce. Pomogli znajomi, bo bardzo mnie od początku wspierali. I tak udało się najpierw wydrukować tysiąc sztuk. Potem trzeba było szybko robić dodruki, bo gra się świetnie sprzedała.
W czasie Targów Wydawców Katolickich również podchodzą do was fani gry...
Bardzo wielu. I to ogromnie cieszy. Bardzo lubię kontakt z odbiorcami, rozmowy, spotkania, wymianę myśli. Zresztą w ogóle bardzo cenię targi. Jeszcze przed wydaniem gry, przez wiele lat, chodziłam na targi. Pasjami kupowałam książki, chłonęłam atmosferę targów. Zawsze cudownie się tu czuję. To jest eldorado dla osób czytających. To miejsce, w którym raz do roku, na zapas, można się zaopatrzyć w świetne, wartościowe pozycje. Teraz, jako wystawca, mniej mam czasu na podziwianie stoisk, jednak staram się dowiedzieć o wszelkich wydawniczych nowościach. Z radością stwierdzam, że podczas targów widać, iż wielu osobom naprawdę zależy i na dobrej książce, i na dobrych treściach, i na rodzinie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.