To jakieś samobójstwo – tak sposób prowadzenia kampanii wyborczej przez Bronisława Komorowskiego ocenił w rozmowie z serwisem gosc.pl ekspert marketingu politycznego z Uniwersytetu Warszawskiego dr hab. Norbert Maliszewski.
Jarosław Dudała: Nawet w mediach przychylnych PO i prezydentowi Komorowskiemu widać zmianę tonu. Mam na myśli np. rozmowę red. Pieńkowskiej z Andrzejem Olechowskim w TVN BiS. Czy mamy do czynienia z tym, co Donald Tusk nazwał kiedyś „przełożeniem wajchy”?
Dr hab. Norbert Maliszewski: Według mnie, media w Polsce w dużej mierze mają charakter rynkowy. Tzn., że jeśli zaobserwowano, iż elektorat PO jest zdemobilizowany, że nie ma poczucia, że jest o co się bić, to media - stawiając na swą wiarygodność - wolą odbijać to, jak rzeczywistość postrzegają grupy ich odbiorców, niż coś promować.
Teza o promowaniu nie jest do końca trafna. Mam wrażenie, że media bardziej wpisują się w poglądy odbiorców. Kiedy Donald Tusk był rewolucjonistą ludzi młodych, to media to pokazywały, bo to się sprzedawało. Teraz jest krytyka obozu władzy, więc media to pokazują.
Skąd się to wzięło, że Komorowski, który był murowanym kandydatem do zwycięstwa, stał się teraz „królem obciachu”?
Poparcie, które wykazywały sondaże, nie było kłamstwem. Prezydent był sędzią, osobą ponad konfliktami. Ludzie mu ufali. Ale w kampanii popełniono bardzo wiele błędów.
Po pierwsze, w początkowej fazie kampanii urzędujący prezydent musi przykryć wszystkich innych kandydatów szybką ofensywą. Bronisław Komorowski oddał pole Andrzejowi Dudzie. Później - kampania negatywna. Według podręczników lider nie prowadzi kampanii negatywnej, bo traci miękki elektorat. To jest jakieś samobójstwo.
Jeżeli więc kampania była miałka, a wyborcy PO byli niezadowoleni - popatrzmy, co się działo w przypadku frankowiczów, były różne afery, jest kwestia OFE, sprawa trudnej społecznie ustawy podwyższającej wiek emerytalny - to wszystko demobilizowało elektorat Platformy.
Efekt był taki, że przy niskiej frekwencji Andrzej Duda uzyskał dobry rezultat, choć nie zdobył wiele więcej głosów niż wynosi elektorat PiS.
Jeśli chodzi o Pawła Kukiza, to faktycznie była to żółta kartka. To on zdobył brakujące 5 pkt. proc. Bronisława Komorowskiego.
A jak ktoś przegrywa, podczas gdy był faworytem, to teraz jest w mediach poczucie, że to kandydat obciachu.
Kto wygra za niespełna 2 tygodnie?
Bardziej prawdopodobne jest obecnie zwycięstwo Andrzeja Dudy, bo, po pierwsze, widać, że elektorat PiS jest bardziej zmobilizowany, a PO - zniesmaczony, zdemobilizowany. Po drugie, jeśli badać przepływy elektoratu, to Andrzej Duda ma szansę zyskać o kilka punktów procentowych więcej.
Jedyna rzecz, która mogłaby odwrócić losy wyborów, to debata. Ale faworytem tej debaty też jest Andrzej Duda. Trzeba jednak zauważyć, że on w takiej debacie może tylko potwierdzić swój dobry wizerunek, ale wiele na tym nie zyska. Więcej zyskać może Bronisław Komorowski, jeśli uda mu się zaskoczyć. Jednak prawdopodobieństwo, że ten proces zajdzie, jest mniejsze niż to, że ta debata niczego nie rozstrzygnie.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.