Zawód górnika ma przyszłość! Przynajmniej na wystawie o historii Górnego Śląska.
I znowu głosy po polsku, ale ze śpiewnym akcentem: „Nasze kozy sie chyba pogubiły”, „Gdzie te kaczki?”, „Jaśku, gdzie my przyjechali...”. I w końcu męski głos: „Wszystko będzie dobrze, przyjechaliśmy do Bytomia”.
Tak, Ślązacy pochodzenia kresowego też znajdą tutaj opowieść o swoich korzeniach. Na tej ekspozycji stoi solidny, drewniany kufer, wykonany we Lwowie w drugiej połowie XIX wieku. Pani Klementyna Nowosielska w tym kufrze i w czternastu skrzyniach przywiozła do Tychów w 1957 roku, w czasie tzw. drugiej repatriacji, majątek całej rodziny. Przywiozła też wszystkie pamiątki, które zdołała spakować, żeby lżej jej było tu, na Śląsku, zaczynać wszystko od początku. Kufer podarowali Muzeum Śląskiemu potomkowie Klementyny.
W wulcu u werbusów
Dalej jest dla wielu jeszcze ciekawiej. Są tu pokoje umeblowane w sposób, który przywołuje konkretne wspomnienia wielu z nas. Za szybami meblościanek, przed rzędem szklanek i kryształowych kieliszków, są zatknięte czarno-białe rodzinne zdjęcia z plaży, a dalej święty obrazek. Parę kroków dalej jest nawet urządzona w łazience fotograficzna ciemnia - jak w wielu domach przed czterdziestu laty.
Przed realistyczną makietą blokowiska stoi prawdziwy, pomarańczowy „maluch” 126p z napisem na szybie: „Wcielając w życie uchwały partii realizujemy program motoryzacji kraju”. – Jo sie do malucha nie mieścił – mówił do kolegi mężczyzna po pięćdziesiątce, wyraźnie rozemocjonowany wystawą. Rozmawiali, stojąc na środku „wulca”, czyli prymitywnie umeblowanego hotelu robotniczego.
Surowy jak Ślązak?
Choć wystawa o historii regionu była na Śląsku szczególnie wyczekiwana, to tylko ułamek zbiorów Muzeum Śląskiego. W nowej siedzibie można obejrzeć Galerię sztuki polskiej 1800–1945, Galerię sztuki polskiej po 1945 roku, Galerię plastyki nieprofesjonalnej i Laboratorium przestrzeni teatralnych – przestrzeń w teraźniejszości. Na jesieni dojdzie jeszcze Galeria śląskiej sztuki sakralnej.
Przemysław Kucharczak /Foto Gość Wystawa czasowa - fragment instalacji "Modry" Są także interaktywne gry dla dzieci, są i wystawy czasowe. Z okazji otwarcia nowej siedziby drewnianą instalację „Modry” zbudował tu Leon Tarasewicz, artysta z Krynek na wschód od Białegostoku. Instalacja ma pokazać, jak Śląsk i Ślązaków widzi człowiek z zewnątrz.
Okazało się, że Leon Tarasewicz przyjaźni się z wieloma Ślązakami. Może dlatego jego wizja śląskości jest zaskakująco ciepła. Zbudowana przez niego instalacja z surowych desek wygląda dość surowo, kiedy patrzysz na nią... z zewnątrz. Jeśli wejdziesz do środka, zobaczysz na tych surowych deskach coraz więcej kolorów. A jeśli zainteresujesz się lufcikami i zajrzysz przez nie do samego rdzenia instalacji – zobaczysz tam wręcz eksplozję, ucztę kolorów. Ale i nawet to nie jest jeszcze koniec. Zadziwiający, kolorystyczny punkt kulminacyjny odkryją tylko ci, którzy wejdą po schodkach na drugie piętro instalacji, na jej sam szczyt.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.