W stolicy Dolnego Śląska mieszkają już syryjscy chrześcijanie przyjęci przez katolicką wspólnotę Hallelu Jah.
– To był naturalny odruch. Jako ludzie wierzący w Chrystusa powinniśmy pomagać wszystkim, którzy są prześladowani, cierpiący, w potrzebie. Dodatkowo w tym przypadku chodzi o chrześcijan, czyli naszych braci – mówi Krzysztof Kunert, tłumacząc decyzję wspólnoty, by zaprosić i zaopiekować się rodziną z Syrii. – Silny impuls przyszedł też z… Czech. Naszych sąsiadów z południa uważa się zwykle za naród ateistyczny. A właśnie tam kilka miesięcy temu powstało środowisko ok. 1500 osób zdecydowanych, by pomóc znacznej grupie syryjskich chrześcijan. Zastanowiło nas to, że Czesi zaczęli pomagać konkretnie, a my w Polsce skupiliśmy się na makabrycznych filmach na youtubie, i coraz bardziej niepokojących wiadomościach.
Decyzja, by również zaangażować się, zapadła. Członkowie Hallelu Jah skontaktowali się ze współpracującą z polskim rządem Fundacją Estery, przeszli kwalifikacje – związane m.in. z wypełnianiem mnóstwa dokumentów. – Musieliśmy wykazać się możliwością utrzymania syryjskiej rodziny, pozyskać odpowiednie lokum i dostarczyć fundacji dokumentację fotograficzną – wspomina K. Kunert.
A potem było czekanie. – Z tego, co wiemy, rodziny – głównie kobiety i dziewczęta, starsi mężczyźni, dzieci – typowane były przez duchownych z Damaszku i okolic. Sytuacja była o tyle skomplikowana, że w Syrii nie ma polskiego przedstawicielstwa. Wybrane rodziny musiały odbyć długą i niebezpieczną podróż do Libanu, konkretnie do Bejrutu. Tu spędziły kilka tygodni, które upłynęły na załatwianiu niezbędnych formalności, m.in. oczekiwaniu na wizy turystyczne do Strefy Schengen.
Wrocławska wspólnota była na bieżąco informowana o postępie całego procesu, otrzymywała konkretne informacje na temat „swojej” rodziny. Samolot z blisko 160 Syryjczykami przyleciał do Warszawy w piątek. – Nasi Syryjczycy od razu wystąpili z wnioskiem o status uchodźcy, w niedzielę byli już we Wrocławiu – mówi Krzysztof Kunert, dodając, że przybysze są bardzo zmęczeni, ale uśmiechnięci i wszystkiego ciekawi. Jedna z osób dzieliła się radością z faktu, że może wreszcie zrobić… normalne pranie.
Syryjska rodzina stopniowo wprowadzana jest w realia życia w Polsce, we Wrocławiu. Hallelu Jah w sposób bardzo przemyślany przygotowała się na przyjęcie gości – precyzyjnie ustalając, kto za co jest odpowiedzialny i w jaki sposób wesprze przybyszów (począwszy od zadbania o wyposażenie ich lokum, zapewnienie np. dostępu do internetu, zaopatrzenie w środki czystości, naukę korzystania z komunikacji miejskiej, poradzenia sobie w sklepie, itd.). Dba również o zapewnienie im kontaktu z mieszkającymi już we Wrocławiu Syryjczykami. Wśród przyjezdnych są osoby władające dobrze językiem angielskim, z komunikacją nie ma więc większego problemu.
– Jesteśmy umówieni z Fundacją Estery, że przez rok finansujemy pobyt Syryjczyków we Wrocławiu, zapewniamy im codzienny byt, pomagamy w asymilacji. Na szerszą pomoc ze strony państwa, instytucji miejskich, można liczyć, gdy nasi goście uzyskają status uchodźcy – co ponoć może trwać od 3 do 6 miesięcy. Na razie posiadają tymczasowe zaświadczenie tożsamości cudzoziemca – dodaje K. Kunert. Czy zostaną u nas na stałe? – Zobaczymy, decyzja należy do nich. Ci ludzie potrzebują teraz przede wszystkim spokoju. Muszą odpocząć. Mają za sobą trudne doświadczenia.
Więcej informacji można znaleźć na stronie www.hallelujah.pl
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ratownicy w środę kontynuowali poszukiwania osób uwięzionych w ruinach domów.
"Zawiera dużo błędów merytorycznych, historycznych i lingwistycznych, a nawet ortograficznych."
"Kiedy traci się dziecko, także w wyniku poronienia, ta żałoba jest tak trudna..."