Dzisiaj młodzi Polacy za akt odwagi uważają raczej podpisanie się pod petycją o usunięcie krzyży ze szkoły. Czy można ich za to winić?
Na jednym z „petycjowych” serwisów dokładnie pięć miesięcy temu znalazło się pytanie: „Czy chcesz usunięcia krzyży ze szkół?”. Przez pięć miesięcy internauci oddali 2292 głosy. 1817 na tak, 475 na nie. Czyli 80 procent chce usunięcia krzyży, a tylko 20 procent chce, aby nadal wisiały w szkolnych salach. Mamy rok 2009. Dwadzieścia pięć lat temu, w roku 1984, było inaczej. W sobotę, 25 kwietnia 2009, w Zespole Szkół Rolniczych w Miętnem odbyły się uroczyste obchody 25 rocznicy obrony krzyża przez uczniów. Ćwierć wieku temu młodzież tej szkoły zaprotestowała przeciwko usunięciu przez ówczesne władze krzyży z sal lekcyjnych. Podobnych zdarzeń było zresztą wówczas w Polsce więcej. W telewizyjnej relacji z uroczystości w Miętnem wystąpili uczestnicy tamtych wydarzeń - dziś dorośli ludzie. Wtedy ponieśli bolesne konsekwencje. Wylecieli ze szkoły. Nie mogli zdawać matury (warunkiem dopuszczenia do egzaminu dojrzałości było podpisane „lojalki”). Młodzieńczy zryw w obronie krzyża (który zresztą wrócił do szkoły zaledwie kilka lat wcześniej) zaważył na ich całym życiu. Mimo to nie ma w nich nienawiści. A przede wszystkim nie ma w nich rezygnacji. „Warto było” - mówili do kamery. Czy gdyby znali wyniki internetowej ankiety przytoczone wyżej powiedzieliby tak samo? Myślę, że tak. Reporter telewizyjnych „Wiadomości”, który ze względu na swój wiek nie ma prawa pamiętać tamtych czasów, powiedział m. in. „Krzyże były tylko, albo aż, pretekstem do walki o prawa uczniów i prawa wolnego człowieka”. Myślę, że nie. Że krzyże nie były dla nich pretekstem. Były powodem. Były źródłem niebywałej odwagi. Odwagi, której nie tylko młody reporter telewizyjny nie jest w stanie zrozumieć w czasach, gdy za wystąpienie przeciwko jakiejkolwiek władzy dostaje się raczej pochwały niż represje. Dzisiaj młodzi Polacy za akt odwagi uważają raczej podpisanie się pod petycją o usunięcie krzyży ze szkoły. Czy można ich za to winić? Myślę, że nie można. Nie ich. Winni są ci, którzy dopuścili do tego, aby znak krzyża stał się oczach młodych ludzi znakiem opresji, znakiem wchodzenia przez Kościół z butami w ich życie, znakiem kojarzącym się nie z miłością, tylko listą zakazów i nakazów. Ćwierć wieku temu nie tylko dla młodzieży w Polsce znak krzyża był znakiem wolności. Dzisiaj - nie tylko dla młodzieży - jest znakiem zniewolenia. I nie jest to tylko wina nieprzychylnych Kościołowi mediów. To jest moja wina, Twoja wina, nasza wina. Nas. Polskich katolików. Bo zrobiliśmy z krzyża znak triumfu. Naszego triumfu, a nie zwycięstwa Bożej miłości. Jeżeli myślimy, że odnieśliśmy ostateczne zwycięstwo, jesteśmy w błędzie. Przeczytałem niedawno na blogu pewnej polskiej matki szokujące zdanie: „Dzisiaj wiary muszą bronić już uczniowie w podstawówce”. Porażające? Ale to prawda. Przestrzegam przed lekceważeniem wyników sondy na „petycjowym” serwisie. Cztery do jednego. Taka jest proporcja głosów przeciwko krzyżowi i za krzyżem. Ćwierć wieku temu uczniowie w Miętnem w obronie krzyży napisali petycję. Ale potem nie podjęli okupacji gabinetu dyrektora ani nie poszli rzucać kamieniami w okna miejscowej władzy. Poszli do kościoła się modlić. I ocalili w swojej szkole jeden krzyż. W bibliotece.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.