NATO przestrzegło w środę separatystów na wschodzie Ukrainy, którzy są wspierani przez Rosję, że jakiekolwiek próby zajmowania przez nich kolejnych terenów będą nie do przyjęcia. W ostatnich tygodniach sytuacja na wschodzie Ukrainy się zaostrza.
Jak napisała w oświadczeniu wicerzeczniczka Sojuszu Carmen Romero, kraje członkowskie omówiły sytuację i podkreśliły, że wszystkie strony powinny dążyć do "deeskalacji oraz wykazać powściągliwość".
"Sojusznicy wyrazili głębokie zaniepokojenie z powodu ostatniej, nagłej eskalacji przemocy" na wschodzie Ukrainy - czytamy w komunikacie.
"Rosja ma szczególny obowiązek znalezienia rozwiązania politycznego" - dodała Romero, przypominając, że według NATO konflikt, który w ciągu 16 miesięcy pochłonął już ponad 6,8 tys. ofiar, musi zostać rozwiązany "drogą dyplomatyczną".
"Drogą do pokoju" jest "pełne wdrożenie porozumień z Mińska", dzięki którym w lutym wprowadzono kruche zawieszenie broni - zaznaczyła rzeczniczka.
Ostatnio, mimo rozejmu, starcia są coraz bardziej krwawe. W niedzielę, jak pisze agencja AFP, zginęło 10 osób, głównie w ostrzale wsi Sartana, w rejonie mającego strategiczne znaczenie portu Mariupol. Jest to ostatnie duże miasto na wschodzie kraju kontrolowane przez władze w Kijowie.
"Dla społeczności międzynarodowej jakakolwiek próba zajęcia dalszych części terytorium Ukrainy będzie nie do przyjęcia" - ostrzegła Romero. Separatyści już wcześniej otwarcie wskazywali Mariupol jako swój następny cel.
Romero oświadczyła też, że "obserwatorzy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) muszą mieć możliwość wykonywania swej pracy w nieograniczony i bezpieczny sposób". Organizacja, której obserwatorzy są rozmieszczeni w terenie, by nadzorować przestrzeganie porozumień z Mińska, w środę skarżyli się, że są nękani w bezprecedensowym stopniu.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.