Czy to koniec chrześcijaństwa na Bliskim Wschodzie? Na to pytanie w liceum salezjańskim próbował odpowiedzieć Dariusz Rosiak, dziennikarz radiowy zajmujący się publicystyką międzynarodową
Autorskie spotkanie „Ziarno i krew” rozpoczęło się od dyskusji gościa z prowadzącym ks. Jerzym Babiakiem. Na samym początku padło pytanie, czy chrześcijaństwo się kończy?
- Były różne okresy w historii tej religii. Prześladowania za czasów Nerona, rozkwit w czasie średniowiecza przejawiający się w rozwoju budownictwa katedr, jednak w wielu przypadkach te miejsca kultu są już puste. To, co przeżywamy, to nowa jakość. Myślę, że skończy się to wyginięciem chrześcijan w wielu miejscach na Bliskim Wschodzie - odpowiedział prelegent.
Zauważył przy tym, że należy pamiętać, iż Bliski Wschód tworzy nie jeden kraj. Istnieją różnice między sytuacją chrześcijan w Libanie, Egipcie i Syrii. A jedyne miejsce w tamtym rejonie, gdzie mamy wolność wyznania, to Izrael. Znajdują się tam wioski tylko żydowskie, tylko muzułmańskie, ale też mieszane.
- Liban natomiast został wymyślony przez Francuzów jako kraj, w którym chrześcijanie sprawują władzę, skończyło się piętnastoletnią wojną głównie na tle religijnym. W Egipcie istnieje silna liczebnie mniejszość koptyjska od 5 do nawet 12 mln wyznawców. Mniejszość ta miała stabilną sytuację nawet w czasie różnych dyktatur, jednak po nastaniu demokracji, w której rządzą muzułmanie, dokonuje się na nich eksterminacji - opowiadał Dariusz Rosiak.
Wyjaśnił także sytuację w Syrii. Otóż tam z powodu wojny liczba chrześcijan zmniejszyła się o 2/3. - Przed 2003 rokiem wszyscy popieraliśmy interwencję w Iraku, a spowodowała ona jednak jeszcze większy chaos i zmniejszenie liczby chrześcijan z 1,5 mln do 1 mln - podawał statystyki prelegent. - Większość z prześladowanych uciekła do kurdyjskiej części Iraku, gdzie jedna z niewielu zorganizowanych grup walczy z Państwem Islamskim - dodał.
W kolejnej części spotkania dyskusja skupiła się na książce Dariusza Rosiaka, „Ziarno i Krew” o podróży śladami bliskowschodnich chrześcijan.
- Kiedy ją pisałem, miałem konkretną wizję. Nie chciałem bowiem opisywać płonących krzyży, płaczu dzieci, bojowników ISIS obcinających głowy, bo to nie jest pozycja o śmierci, tylko o życiu, które chce trwać - opisywał autor.
Wszyscy ludzie, których spotkał, chcieliby zostać tam, gdzie się urodzili, skąd pochodzą ich przodkowie. Wspólnoty zagrożone mają to do siebie, że bardziej się starają. Dbają o wykształcenie dzieci, lepiej inwestują pieniądze, mają rodziny w Europie. Nikt z nich nie chciałby się pewnego dnia przeprowadzić do obozu uchodźców.
- Z drugiej strony ta książka jest dla mnie fascynującą podróżą do źródeł cywilizacji, z której wyrosłem. Ona nie powstała w Rzymie, na bazie języka łacińskiego, wszystko zaczęło się na Bliskim Wschodzie. Jezus przecież był Żydem - stwierdził dziennikarz.
W czasie swoich podróży, które opisuje w książce, zetknął się z wieloma osobami, ale w pamięci pozostało mu spotkanie z muzułmańską rodziną turecką.
- Ich córka zobaczyła kiedyś, że babcia przeżegnała się po wyjściu z meczetu. Ciągle pytana o to, w końcu wyjawiła wnukom, że ich przodkowie byli chrześcijanami, którzy w czasie rzezi Ormian przeszli na islam, aby uratować życie. Wnuczka wbrew woli rodziców ochrzciła się, nie zważając na wrogość i ostracyzm, które ją spotkały - opowiadał zaciekawionej publiczności Dariusz Rosiak.
Podkreślił wyraźnie w pewnym momencie fakt, że to muzułmanie często są głównymi ofiarami wojny. Prześladowani, bo sprzeciwiają się dyktaturze lub życiu według radykalnej interpretacji Koranu. Jego zdaniem ciągle trwa walka o zachowanie w islamie odrobiny człowieczeństwa. Zaś muzułmanie, którzy sprzeciwiają się kalifatowi, są zdrajcami i muszą zginąć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.