Wartością fundamentalną, także dla prawdy, jest dobro.
Felieton powinien zaczynać się od oglądu jednostkowego wydarzenia. Pozwól, Czytelniku, że zostawię to wydarzenie twojej wiedzy, jako że wszystkie wróble o tym ćwierkają. Przejdę do drugiej warstwy felietonu – czyli do refleksji ogólniejszej a przez to fundamentalnej. Otóż dostrzegam w naszym polskim światku skrzeczący brak elementarnej wiedzy i świadomości w dziedzinie etyki. Powszechnie pamiętamy tylko dekalog (i to nie wszyscy) ze skojarzeniami z dzieciństwa. „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu” jest tutaj znamiennym przykładem. Jako dzieci nie rozumieliśmy całego zdania, choć każde słowo z osobna tak. Jeśli katecheta był dobrym pedagogiem wpoił w dzieciaka, że nie wolno kłamać – co zresztą część dzieci wyniosła z domu. Dobre i tyle.
Aliści do końca naszej edukacji religijno-etycznej brakowało wskazania na wartości, których kolejne przykazania bronią. Zostańmy przy tym ósmym. Tą wartością jest prawda. Czym jest prawda? Kto ma prawo poznać jakąś konkretną prawdę? Kto ma prawo ją przekazać innym? Komu? W jakim celu i w jakich okolicznościach? Dziś powinniśmy zapytać, kto ma prawo jakąś konkretną prawdę opublikować na facebooku czy twitterze? Nawet swoją własną. – To tylko niektóre z problemów, nieraz trudnych, zawsze ważnych, często rodzących jakieś ryzyko. No i podstawowy problem – czy prawda jako zgodność słów ze stanem faktycznym jest ostateczną i fundamentalną wartością? Otóż nie. Wartością fundamentalną, także dla prawdy, jest dobro.
Jeśli prawda została powiedziana (zapisana, opublikowana, utajniona itp.) w celach złych albo w służbie zła? No cóż, odsyłam do słynnej klasyfikacji prawdy w ujęciu ks. profesora Tischnera, cytował nie będę (zobacz do Wiki). Jeśli wchodzę w „posiadanie” prawdy, co powinienem uczynić? Zweryfikować, trzymając póki co język za zębami. Powinienem się upewnić, czy owa prawda została sformułowana w służbie dobra (jeśli nie, mimo faktycznej zgodności z faktami nie zasługuje na miano prawdy). Muszę być przekonany, że mam do owych wiadomości prawo. I muszę być pewien, że do poznania prawdy zawartej w owych wiadomościach inni też mają prawo. Kto? Dlaczego? W jakim zakresie? Kiedy? Powinienem, a czasem muszę przewidywać skutki przekazania poznanych treści – czy konkretnym osobom, czy publicznie. Bo wobec prawdy dobro jest nadrzędne.
Felieton nie jest podręcznikiem etyki, nawet nie esejem. Dlatego w skrócie i „łopatologiczne” wskazałem na niektóre, wydaje mi się podstawowe wątki tematu. Etycznego tematu, który w tych dniach w Polsce szarpany jest na wszystkie strony. Jedne teksty czytam z niesmakiem, innym przyznaję jakiś walor. Fala tego tsunami niszczącego morale Polski jest spowodowana oderwaniem się naszego życia – zarówno w wymiarze prywatnym, jak i społecznym – od zasad etyki. Dziennikarzom (przynajmniej niektórym) też to zarzucić można. Wszystkie wymienione przeze mnie wyżej reguły zostały zlekceważone. Nawet przez instancje publiczne. Nie tylko w ostatnich dniach, ale już od kilku dziesięcioleci, gdy tak zwana „prawda” została wprzęgnięta w służbę zła, przemocy, niszczenia struktur społecznych i narodowych.
Tamtej, ponoć minionej epoki, nie możemy amputować od naszej teraźniejszości, a stare wrzody rozlewają się dalej. Beznadzieja? Nie. Ale mądrości potrzeba. Mądrości, taktu, poszanowania jeśli nie norm etycznych, to przynajmniej procedur prawnych. Wypalanie wrzodów bez zastanowienia, na oślep, przez byle jakiego znachora (a może tylko przysłowiowego kowala) spowoduje jeszcze większe okaleczenia społecznej i narodowej tkanki. A tej zdrowej tkanki jest dużo, zregeneruje się, jeśli mądrość zwycięży. Czego życzę wszystkim i sobie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.