Trudna sprawa z tym rozeznawaniem. Zwłaszcza dla tych, którzy już dawno zapomnieli, do czego służy w kościołach taki dziwny mebel z kratkami..
Adortacja Amoris laetitia wywołała poruszenie. No, nie cała. Jej ósmy rozdział. Doktryna przecież się nie zmieniła. Obawy budzi "rozeznanie". Zwolennicy mówią „nareszcie” Krytycy... Ci wysuwają różne argumenty i mówią o uchylonych „furtkach”. A ja? Cóż...
W zasadzie lubię porządek i jasne sytuacje. Poparłbym więc tych, którzy protestują przeciwko tezom papieża Franciszka. Ale jakoś mi niezręcznie w tym jednym wypadku domagać się zawieszenia tego wszystkiego, co nazywa się duchowym rozeznaniem i żądać stosowania suchego prawa. Sam przecież jestem grzesznikiem. Chętnie korzystającym z Bożego miłosierdzia. Tak, pamiętam nauczanie Jezusa o nierozerwalności małżeństwa. I pamiętam też, dlaczego Jan Chrzciciel stracił głowę. Ale krytykować szukanie okoliczności łagodzących? Jakoś czułbym się z tym niezręcznie.
Zdaję sobie oczywiście sprawę z możliwości ogromnych nadużyć. Ale dziś też możliwych. Proces o stwierdzenie nieważności małżeństwa opiera się w dużej mierze na zeznaniach świadków. Jeśli kłamią... Sąd stwierdzi, że nieważne, ale Bóg i tak widzi wszystko... Zresztą, czy to w życiu raz spotkałem świętoszka, który nie widział nic nagannego w swoich obiektywnie ciężkich grzechach? Bóg, który wszystko wie, niech sądzi. Przecież Jezus powiedział: nie każdy kto mi mówi Panie wejdzie do królestwa niebieskiego. Trochę szkoda, że teraz może będzie komuś łatwiej usprawiedliwiać swój grzech. Ale z drugiej strony, może lecząca moc Bożej łaski wylana na człowieka, który z nadzieją zbliża się do Boga, zrobi swoje? Kim ja jestem, żeby przed żniwami domagać się wyrywania chwastów z łanów zbóż?
Trudna sprawa z tym rozeznawaniem. Zwłaszcza dla tych, którzy już dawno zapomnieli, do czego służy w kościołach taki dziwny mebel z kratkami....Choć w sumie... Tak sobie czasem myślę, że jest w szerokim spektrum dobra i zła mnóstwo spraw, w których też popełniamy sporo win i kompletnie ich nie widzimy. Ot, drugie przykazanie: zasłanianie się Bogiem dla załatwienia swoich nie najczystszych interesów. „Bozia cię skarze” powtarza ta czy inna babcia niesfornemu wnukowi. A potem się dziwi, że dorosły wnusio ma pod górkę do Kościoła. Jasne, kto by tam lubił Wielkiego Żandarma, zawsze w sporach ze starszymi biorącego ich stronę? Albo takie grzechy języka. Niby wiadomo, że słowem też można zabić. A ile zdarza się nam powtarzać oskarżeń, dla których jedyną podstawą są bujna fantazja i niechęć do bliźniego, zamieniające ziarenko piasku wątpliwości w kamienicę pewności? Przy takich oskarżycielskich zdolnościach nie ma niewinnych. Są tylko ci, którzy się nie zdążyli narazić...
Rozeznawanie to dość trudna sztuka. Jasne, obawiam się, że inni mogą popełniać błędy i prowadzić siebie czy innych prosto do piekła. Ale bardziej boję się, że sam mogę przecedzać komara a połykać wielbłąda. Niech będzie, że straszny ze mnie egoista....
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.