Incydent białostocki

Po informacjach, że kuria białostocka przeprosiła za "incydent" w katedrze podczas Mszy z okazji 82. rocznicy powstania organizacji, a ksiądz Jacek Międlar, który głosił kazanie dostał zakaz wystąpień publicznych, nie milkną komentarze, o co właściwie chodziło, jaki dokładnie incydent się wydarzył.

Rzecz w tym, że incydentem było już pojawienie się w kościele osób z flagami "Falangi". Symbole te, jak również sama idea, która jest fundamentem organizacji, stoją w pewnej sprzeczności z chrześcijaństwem, nawet jeśli sami nacjonaliści przekonują, że wiara katolicka jest ważnym elementem ich tożsamości.

Chrześcijaństwo bowiem ma w swej naturze uniwersalizm. Moim bliźnim, którego mam kochać, szanować, w którym mam widzieć odbicie Boga, któremu mam pomagać w każdej sytuacji, nie jest tylko inny przedstawiciel mojego narodu. Jest nim tak samo Czeczen, Żyd, Rumun czy Arab.

Komentujący argumentowali, że przecież ONR-owcy to tacy mili ludzie, co to i staruszce miejsca ustąpią, i dziadka przez ulicę przeprowadzą... Ale wykrzykiwane hasła kazały wątpić, co by to było, gdyby ci staruszkowie byli np. islamskimi imigrantami. Wtedy mogłoby już nie być tak idealnie.

Tymczasem chrześcijanin nie powinien robić rozróżnienia tego rodzaju. Cokolwiek uczyliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili. Kropka. Tu nie ma dopowiedzenia "pod warunkiem, że był prawdziwym Polakiem, Niemcem, Rosjaninem". Każdy człowiek jest tak samo wartościowy. Twierdzenie, że ktoś jest "nowotworem" niszczącym Europę nie bardzo pasuje do chrześcijaństwa.

W tym kontekście papież Franciszek stwierdził, że imigranci nie są problemem, ale darem. Darem w tym sensie, że stanowią sprawdzian naszych chrześcijańskich postaw. Czy zatrzymujemy się w sferze deklaracji, czy przechodzimy z odwagą do praktyki?