Można protestować, a czasami trzeba, ale nie pod prywatnym mieszkaniem - powiedział w piątek prezydent Lech Kaczyński, pytany przez dziennikarzy o pikietę NSZZ "Solidarność" ze Stoczni Gdańskiej pod sopockim domem premiera Donalda Tuska.
Solidarność Stoczni Gdańsk chce od piątkowego popołudnia do niedzieli wieczór urządzić miasteczko namiotowe przed sopockim domem szefa rządu. Otrzymała na to zgodę władz miasta.
"Jestem pełen sympatii do Solidarności stoczniowej, to jest jednak coś, co w istocie uderza w najbliższych premiera" - ocenił L. Kaczyński w rozmowie z dziennikarzami.
W jego opinii, "nie można naruszać pewnych granic". "Mówię to z całą przyjaźnią dla moich, często nawet osobistych, przyjaciół z Solidarności - takich rzeczy nie róbmy" - podkreślił prezydent.
Według niego, stoczniowcy mają "300 proc. a nawet 1000 proc." powodów, aby strajkować. "Przepraszam jednak koledzy - zwracam się do kolegów przede wszystkim z Solidarności stoczniowej - można protestować, czasami trzeba, ale jednak nie pod prywatnym mieszkaniem" - powiedział prezydent.
Pikieta "S" ma związek z planowanymi zwolnieniami w Stoczni Gdańsk. Z zakładu, który od stycznia 2008 r. jest własnością ukraińskiej spółka ISD Polska, w ramach restrukturyzacji ma odejść ok. 300 osób. Ludzie ci mają - zgodnie z ustawą o zwolnieniach grupowych - otrzymać odprawy w wysokości trzech, dwóch lub jednej pensji (w zależności od stażu pracy).
Związek chce, by pracownicy dostali taką samą pomoc, jak stoczniowcy w Gdyni i w Szczecinie w ramach specustawy stoczniowej: odszkodowania od 20 do 60 tys. zł, ofertę szkoleń zawodowych oraz zasiłek na czas przekwalifikowania się i poszukiwania zatrudnienia.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.