Przywracając spokój trzeba zarazem starać się zrozumieć motywy działania tych, którzy doprowadzili do zamachu stanu - twierdzi apostolski tureckiej Anatolii.
Sytuacja w Turcji stale się pogarsza, rośnie społeczne niezadowolenie. Jest to także konsekwencja wojen, które mocno doświadczają region bliskowschodni. Ten ogień może się rozprzestrzenić. Wskazuje na to wikariusz apostolski tureckiej Anatolii, komentując tragiczne wydarzenia dzisiejszej nocy. Wojsko próbowało dokonać w tym kraju zamachu stanu. Zginęło co najmniej 190 osób, rannych jest 1150, a 1500 żołnierzy aresztowano.
Bp Paolo Bizzeti zauważa, że w Turcji coraz bardziej zaostrza się konflikt między rzecznikami zdecydowanej laickości państwa, jak np. wojsko, a tymi, którzy popychają ku większej islamizacji tureckiego społeczeństwa.
„Czuć wielkie napięcie, choć tu gdzie mieszkam panuje względny spokój. Także nam trudno pojąć rzeczywisty rozmiar starć. Trzeba jednak pamiętać, że w ciągu minionych miesięcy byliśmy świadkami wielu krwawych aktów przemocy. Świadczyły one o istniejącym w państwie napięciu, nawet jeśli większość obywateli żyje w pokoju – mówi Radiu Watykańskiemu mieszkający w Iskenderun bp Bizzeti. – Nie można jednak zaprzeczyć, że w ostatnim czasie praktykowano politykę nienawiści i wzajemnej walki, co doprowadziło do eskalacji przemocy. Przywracając spokój trzeba zarazem starać się zrozumieć motywy działania tych, którzy doprowadzili do zamachu stanu. Musimy uciec się do broni dialogu, która jako jedyna może zapewnić obywatelskie współistnienie. Bez eskalowania emocji trzeba też dotrzeć do korzeni obecnego niezadowolenia społecznego”.
Konferencja odbywała się w dniach od 13 do 15 listopada w Watykanie.
Minister obrony zatwierdził pobór do wojska 7 tys. ortodoksyjnych żydów.
Zmiany w przepisach ruchu drogowego skuteczniej zwalczą piratów.
Europoseł zauważył, że znalazł się w sytuacji "dziwacznej". Bo...