Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zapowiedział, że w środę, kiedy odbędą się posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego i rządu, zapadnie "ważna decyzja", która będzie konsekwencją nieudanej próby puczu wojskowego.
Erdogan poinformował o tym w nocy z poniedziałku na wtorek, przemawiając przed swą rezydencją w Stambule do zwolenników rządu. Nic więcej jednak na ten temat nie powiedział.
Natomiast ponownie zadeklarował gotowość do przywrócenia kary śmierci w Turcji. "Zniesienie kary śmierci w 2004 roku nie jest przeszkodą (...). Wystarczy, że nasz parlament podejmie stosowną decyzję. Nie ma prawa, którego nie można zmienić" - powiedział Erdogan.
Bezpośrednio po wystąpieniu w Stambule tureckie media wyemitowały nagranie wideo, w którym prezydent Turcji określił próbę puczu wojskowego jako "zamach terrorystyczny" i pochwalił postawę obywateli, którzy przeciwstawili się "umundurowanym terrorystom".
Należał do szkoły koranicznej uważanej za wylęgarnię islamistów.
Pod śniegiem nadal znajduje się 41 osób. Spośród uwolnionych 4 osoby są w stanie krytycznym.
W akcji przed parlamentem wzięło udział, według policji, ok. 300 tys. osób.
Jego stan lekarze określają już nie jako krytyczny, a złożony.
Przedstawił się jako twardy negocjator, a jednocześnie zaskarbił sympatię Trumpa.
Ponad 500 dzieci jest wśród 2700 przypadków cholery, zgłoszonych pomiędzy 1 stycznia a 24 lutego.