Lauran razem z córką Isabell dają nadzieję i wsparcie mamom w trudnych sytuacjach.
Lauran Bunting była w szkole średniej, gdy została zgwałcona przez swojego chłopaka i zaszła w ciążę. Pomimo traumatycznego przeżycia i sugestii własnego ojca, by zabiła dziecko noszone pod sercem, nie zgodziła się. Początkowo rozważała oddanie dziewczynki do adopcji, ale zrezygnowała z tego pomysłu, gdy po opuszczeniu Miami Valley Women’s Center otrzymała goździka z wersem z Biblii: "Jestem bowiem świadomy zamiarów, jakie zamyślam co do was - wyrocznia Pana - zamiarów pełnych pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie" (Jr 29, 11). Dziewczyna stwierdziła, że Bóg powołuje ją do tego, by zatrzymać przy sobie córkę. Isabell urodziła się dwa tygodnie po tym, jak Lauran skończyła szkołę.
Teraz jej córeczka ma 7 lat. Razem dzielą się swoją historią, by wesprzeć matki, które są w trudnych sytuacjach, by wybierały życie swoich dzieci. Biorą udział w wykładach w szkołach i kampaniach pro-life.
"Moje serce krwawi, gdy myślę o zgwałconej kobiecie" - mówi Lauran dla Life News Action - "Czuję jej ból. Rozumiem łzy i strach. I modlę się, by zobaczyła, że dziecko w jej brzuchu to nie przypadek. Ono nie jest błędem. Zabicie dziecka, by wymazać wspomnienia, nie pomoże, a przysporzy więcej bólu. Może nie od razu, ale po czasie dotrze do niej, że odebranie życia dziecku nie było rozwiązaniem".
"Isabell wie, że jesteśmy powołani przez Boga do obrony życia nienarodzonych. Nie boi się mówić o aborcji" - mówi Lauran. Choć jej historia jest trudna, dodaje, że Bóg jej pobłogosławił. A jej "paplająca" córka nieustanie ją motywuje. "Nikt nie potrafi wyjaśnić, jak wielką radość będziesz czuć, gdy zobaczysz, że twoje dziecko kroczy Bożą ścieżką" - dodaje.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.