Powinniśmy zacząć przyzwyczajać się do rosnących cen paliw.
Od spotkania z dnia 30 listopada, na którym zrzeszający producentów ropy naftowej OPEC zdecydował o ograniczeniu wydobycia ropy, ceny baryłki poszybowały na światowych giełdach. Na nowojorskiej NYMEX jej cena przekroczyła już psychologiczną barierę 50 dolarów. A ceny mogą rosnąć jeszcze szybciej, gdyż w sobotę odbyło się spotkanie kartelu z naftowymi potęgami, takimi jak Meksyk, Azerbejdżan czy Rosja, i uzgodniły z nimi ograniczenie produkcji. Do największych cięć zobowiązała się właśnie Rosja. Wygląda, więc na to, że od nowego roku powinniśmy przyzwyczaić się nie tylko do ponownego wzrostu cen na stacjach benzynowych, ale i zapomnieć o ponad dwuletniej deflacji. Decyzje podejmowane w nieodległym Wiedniu mogą być odczuwalne nawet przy spłacie kredytu.
Putin pomógł dogadać się naftowym potentatom
OPEC bardzo długo zwlekał z obniżeniem produkcji ropy naftowej. W 2016 jej wydobycie było rekordowe, a i tak bardzo dużo czasu zajęła producentom tego surowca zmiana strategii. Opór stawiał największy producent, czyli Arabia Saudyjska. Saudyjczycy obawiali się konkurencji ze strony Iranu. Irańczycy, którzy powracają na naftowe rynki po latach dotkliwych sankcji, planowali znaczące podwyższenie produkcji. W negocjacje pomiędzy muzułmańskimi potęgami włączył się Władimir Putin. Dla Rosji wysokie ceny ropy to być albo nie być, dlatego dla Kremla to porozumienie było tak ważne. Ostatecznie doszło do kompromisu, w ramach którego Rijad zdecydował o obniżce produkcji, a Teheran zgodził się na nieznaczny wzrost.
Cena ropy jednak w dużym stopniu będzie zależeć od przestrzegania porozumienia o ograniczeniu wydobycia przez wszystkich zobowiązanych. Wyłamać się mogą np. Libia i Nigeria, które czyniły to już w przeszłości. Niepewne jest także zachowanie Rosji, która zgodziła się na największe cięcia. Zareagować mogą też amerykańscy producenci. Spadek cen znacząco ograniczył opłacalność wydobycia surowca z pokładów łupkowych, jednak ich wzrost może zachęcić Amerykanów do zwiększenia produkcji. Eksperci zapowiadają utrzymanie się ceny za baryłkę na poziomie 55-60 dolarów.
Podrożeje nie tylko benzyna
Drożejąca ropa już wpłynęła na ceny na stacjach benzynowych. W ubiegłym tygodniu zarówno benzyna 95, jak i olej napędowy podrożały o 15 groszy na litrze. Średnia ich cena to odpowiednio 4,65 i 4, 54 zł za litr. Wzrosły też ceny autogazu, o 9 groszy na litrze i kosztuje on średnio 2,23 zł za litr. Po decyzjach podjętych na sobotnim spotkaniu, wzrost może być jeszcze bardziej znaczący. Problemem jest jeszcze rosnąca wartość dolara w stosunku do złotego. Analitycy twierdzą, że w zbliżającym się roku nie ma, co liczyć na obniżki.
Jednak wysokie ceny ropy to nie tylko droższa benzyna, ale i wyższa inflacja. Pójść w górę mogą ceny towarów i usług konsumpcyjnych. Według danych GUS mieliśmy w Polsce od ponad 2 lat mamy do czynienia z deflacją, czyli spadkiem cen. Wszystko więc wskazuje, że w 2017 r. sytuacja się odwróci i mogą nas czekać znaczące podwyżki. Winna jest nie tylko ropa naftowa, ale i słaby złoty. Według NBP ceny żywności wzrosną o 2 proc. a ceny energii o 2,6 proc. Mało jest w związku z tym prawdopodobne, aby Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się na obniżkę stóp procentowych, a bardziej realna wydaje się wręcz ich podwyżka. A to nie jest dobra wiadomość dla kredytobiorców.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.