Przejadą na dwóch kółkach przez całą Afrykę z północy na południe i z powrotem. To 40 tys. km, czyli tyle, ile liczy sobie równik. Chcą powtórzyć wyczyn zapomnianego polskiego podróżnika Kazimierza Nowaka, który dokonał tego przed II wojną światową.
Wyprawa, która ruszyła 4 listopada, potrwa 2 lata. To będzie sztafeta. Zespoły, liczące zwykle po 4 kolarzy, zmieniać się będą co miesiąc, po przejechaniu średnio ponad półtora tysiąca kilometrów. Trasa wyprawy będzie się niemal pokrywać z tą, którą ponad 70 lat temu pokonał Kazimierz Nowak. Prowadzić będzie przez Libię, Egipt, Sudan, Ugandę, Rwandę, Burundi, Demokratyczną Republikę Konga, Zambię, Zimbabwe, Republikę Południowej Afryki, a potem z powrotem na północ, ale inną drogą: przez Namibię, Angolę, Kongo, Kamerun, Nigerię, Niger i Algierię.
Jednak to nie długość dystansu będzie największą trudnością. Kazimierz Nowak, który odbył niemal identyczną podróż w latach 1931–1936, kilka razy otarł się o śmierć. Natrafił na lokalne wojny, tonął w spienionej rzece, przeżył ataki dzikich zwierząt, a gdy rozpadł mu się rower, podróżował konno, pieszo i czółnem. Przeżył, ale wycieńczony i osłabiony afrykańskimi chorobami zmarł niespełna rok po powrocie do Polski.
– Najbardziej boję się pierwszego, libijskiego odcinka, którego będę liderem i nawigatorem – mówi główny organizator wyprawy Piotr Sudoł. – Mamy dwa GPS-y, ale każdy nawigator wie, że takie urządzenia są zawodne. Zawsze nawiguje się według rzeźby terenu. Ale jak można to robić na pustyni? Tam trudno odnieść się do punktów stałych. Dlatego podchodzę do tego z pokorą, bo wiem, że będzie trudno, dużo trudniej niż było dziś – mówi Piotr Sudoł, nawiązując do przejechanego w mrozie i śniegu 58-kilometrowego zerowego etapu wyprawy. Prowadził on z Boruszyna, rodzinnej miejscowości Kazimierza Nowaka, do poznańskiego dworca kolejowego.
A wojny? Na przykład w Sudanie jest bardzo niebezpiecznie. – Jeżeli będzie to konieczne, będziemy omijać te rejony. Mamy gotowe różne warianty trasy – mówi Piotr Sudoł. Dodaje, że liderem etapu prowadzącego przez niebezpieczną Demokratyczną Republikę Konga jest Janusz Adamski – himalaista, zdobywca korony ziemi (wszystkich ośmiotysięczników), który pół roku temu był w Kongu i zostawił tam samochód z napędem na 4 koła. – To jest najlepsza rekomendacja, że da sobie radę – mówi organizator wyprawy.
Żwawe Dziadki
Wśród kilkudziesięciu uczestników afrykańskiego rajdu są dziennikarze i nauczyciele, właściciele restauracji i firm handlowych, studenci, naukowcy i zawodowi podróżnicy. Łączy ich zmiłowanie do przygód i sportów ekstremalnych. Niektórzy z nich byli już w na rowerach w Afryce. Dominik Szmajda całkiem niedawno podróżował tam samotnie na dwóch kółkach przez 4 miesiące.
– Najmłodszy z nas ma chyba 25 lat. Najstarszymi będą pewnie członkowie klubu „Żwawe Dziadki” ze Śremu. Nie wypada pytać o wiek, ale niektórzy mogą mieć około siedemdziesiątki – mówi Piotr Sudoł.
Wśród podróżników jest też kilka kobiet, jedną z nich jest Izabela Konczita- Gmitrowicz (pół krwi Kubanka). – Ona jest instruktorką chyba wszystkich rodzajów fitness – mówi z uznaniem lider wyprawy, a Iza najwyraźniej cieszy się na samą myśl o podróży: – Pojadę przez ładne tereny, przez Zimbabwe.
Będzie ciekawie… ale bez prysznica – dopowiadam zaczepnie. – Nie szkodzi, damy radę! – śmieje się Iza, która nie tylko sama uprawia sport, ale też wykłada anatomię i fizjologię wysiłku.
Zamawiam rower. Do Afryki
Kazimierz Nowak jechał przez Afrykę na rowerze niemieckiej firmy Brennabor. Ta marka istnieje do dziś. Jej właściciel jest sponsorem polskiej wyprawy. Podarował podróżnikom rowery w takiej konfiguracji sprzętowej, jakiej sobie zażyczyli.
– W sklepie taki rower musiałby kosztować 4–5 tys. zł – mówi Piotr Sudoł i dodaje, że identyczne pojazdy będą prawdopodobnie dostępne w ofercie Brennabor pod nazwą Casimirobike. – Firma nie tylko przygotowała dla nas rowery, ale zagwarantowała też, że dostarczy nam do każdego miejsca w Afryce części zamienne albo nawet cały rower. To poważne zobowiązanie, bo jedziemy do miejsc, w których nie ma poczty i gdzie nie docierają firmy kurierskie. Ale tak buduje się legendę marki – mówi lider wyprawy.
Rowery są trwałe, ale dość ciężkie – 15 kg. A to nie wszystko. Zapas wody dla jednej osoby – 25 litrów. Do tego żywność liofilizowana, specjalne napoje, części zamienne, sprzęt kampingowy – w sumie około 40 kg bagażu na osobę. To wszystko wiezione będzie po części na rowerze, a po części w ciągniętej za nim przyczepce.
A jeśli coś pójdzie nie tak?
– Nie będziemy ryzykować zdrowia i życia. Mamy adrenalinę w ampułkach, antybiotyki. Mamy telefony satelitarne, możemy korzystać z internetu na każdej wydmie na Saharze – mówi organizator rajdu.
Co podróżnicy zostawiają w Polsce? Przede wszystkim rodziny, bliskich. – Są przerażeni, nawet jeśli tłumaczę im, że nic złego się nie stanie – przyznaje Piotr Sudoł.
Teresa Szmajda nie jest zachwycona, że jej syn jedzie na tak ryzykowną wyprawę. – Ale co mogę zrobić? – pyta retorycznie. Zwłaszcza, że sama po raz pierwszy wzięła syna do Afryki, do Algierii, kiedy miał 7 lat.
Nasuwa się też pytanie: ile to wszystko kosztuje? – Na sprzęt nie wydaliśmy ani grosza. Dostaliśmy go od sponsorów, topowych firm. Na inne wydatki potrzebujemy około 10 tys. zł na jeden etap – mówi Piotr Sudoł.
Dlaczego jadą?
– Jadę popularyzować postać Kazimierza Nowaka. To był ktoś wyjątkowy. W dzisiejszym skomercjalizowanym świecie nie ma nikogo, kto tak potrafiłby rozbudzić wyobraźnię. Ale jadę też dla samego siebie. Każdy podróżnik podróżuje dla siebie. To nieuleczalna choroba – mówi Piotr Sudoł.
Zapomniany podróżnik
Kazimierz Nowak był pierwszym człowiekiem w historii, który pieszo, rowerem, czółnem i konno pokonał trasę od północnych krańców Afryki do południowych i z powrotem.
Archiwalne/Skolekcjnował Łukasz Wierzbicki
Kazimierz Nowak (1897 - 1937)
Kazimierz Nowak jako pierwszy przemierzył Afrykę na... rowerze. Wyruszył z Trypolisu zaopatrzony w zapas łatek na dętki i 60 kg bagażu, przez Saharę i cały kontynent ku oddalonemu o kilkadziesiąt tysięcy kilometrów Przylądkowi Igielnemu.
Urodził się w 1897 roku w Stryju na Podolu. Po I wojnie światowej przeprowadził się do Poznania, a następnie do podpoznańskiego Boruszyna. Pracował najpierw w towarzystwie ubezpieczeniowym. Od 1925 roku podróżował, najpierw po Europie Zachodniej i Bałkanach. W 1928 roku dotarł do Afryki Północnej. Jego wielka afrykańska wyprawa trwała od 1931 do 1936 roku. W tym czasie Nowak zarabiał jako korespondent prasy polskiej i zagranicznej. Wykonał też 10 tys. zdjęć.
Po powrocie gościł z odczytami gości m.in. na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz w Wyższej Szkole Handlowej w Warszawie. Planował wydanie książki o wyprawie afrykańskiej. Chciał też pojechać do Indii i Azji Południowo-Wschodniej. Schorowany, między innymi z powodu malarii, zmarł w 1937 roku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.