We wschodniej części Aleppo nie ma już islamskich dżihadystów, sytuacja w mieście pozostaje jednak niebezpieczna m.in. ze względu na rozstawione przez nich pułapki z ładunkami wybuchowymi.
Tylko w ciągu ostatnich dwóch dni zginęło z tego powodu kilkadziesiąt osób. M.in. jeden z takich ładunków eksplodował w budynku szkoły. Pierwszym zadaniem jest więc rozminowanie terenu, a także dostarczenie mieszkańcom pomocy humanitarnej. „Potrzeby są ogromne, a zima tylko pogarsza warunki, w jakich przychodzi żyć mieszkańcom Aleppo” – mówi pracujący w tym syryjskim mieście franciszkanin o. Firas Lufti.
„Ostatni dżihadyści, którzy mieli broń i przez ostatnie pięć lat walczyli przeciwko syryjskim wojskom rządowym, okupowali wschodnie Aleppo. Teraz ich już tam nie ma, oficjalnie tę część opuścił ostatni z rebeliantów. Aleppo można by więc uznać za miasto wolne od przedstawicieli tej linii fundamentalistycznego, fanatycznego islamu – mówi Radiu Watykańskiemu o. Firas Lufti. – Słyszę, że wiele rodzin chce jak najszybciej powrócić do opuszczonych przez siebie domów. Oczywiście zniszczenia są ogromne, a potrzeby humanitarne naszej ludności są tak wielkie, że wręcz trudne do ocenienia. Pomyślmy chociażby o tych dziesiątkach tysięcy ludzi, którzy musieli opuścić wschodnią część Aleppo i mieszkają w prowizorycznych obozach; od kilku dni spadł śnieg, panuje przejmujące zimno, a możliwości ogrzania są bardzo ograniczone. Brakuje też lekarstw”.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.