Prawie pół miliona ludzi wyszło na ulice rumuńskich miast. Protestów o takiej skali nie było od czasu obalenia Nicolae Caucescu. Rumuni nie zgadzają się na unikanie odpowiedzialności przez skorumpowanych polityków.
Prawie 300 tysięcy ludzi wyległo na ulice Bukaresztu, kilkadziesiąt tysięcy na ulice innych rumuńskich miast. Protestujący skandowali znane w Polsce hasła: „złodzieje” i „odejdźcie”. Wśród nich pojawiła się też osoba stylizowane na hrabiego Drakule, najbardziej rozpoznawalną postać związaną z Rumunią. Powodem protestów było nowe prawo, które w praktyce uniemożliwiało by walkę z korupcją a osoby za nią skazane mogłyby wyjść z więzienia. Ale nawet po wycofaniu się rządzących z kontrowersyjnych przepisów, Rumuni nie chcą wycofać się z ulic, nadal protestują przeciwko rządowi, który wybrali zaledwie miesiąc temu.
Rumunia rzadko pojawia się w polskich gazetach czy telewizjach. A kraj ten uczynił ostatnio olbrzymi postęp w reformach. W 2016 r. obniżono VAT z 24 proc. do 20 proc. Zmniejszony został też znacząca podatek dla przedsiębiorców i zwiększono próg, poniżej którego firmy mogą rozliczać się na preferencyjnych warunkach. Zmniejszenie podatków zaowocowało, wbrew przewidywaniom Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Komisji Europejskiej, wzrostem wpływów podatkowych. Jednocześnie nowego impulsu dostała gospodarka, która rozwijała się szybciej od polskiej. W międzyczasie rozpoczęła się walka z korupcją, w wyniku której, do więzień trafiło prawie 1000 polityków, w tym byli premierzy i ministrowie. A wszystko to w warunkach kryzysu politycznego i funkcjonowania rządu technicznego.
W grudniowych wyborach prawie połowę głosów zdobyła postkomunistyczna Partia Socjaldemokratyczna. Prześcignęła ona następną w kolejności Partie Narodowo-Liberalną o prawie dwie długości. Wydaje się to o tyle dziwne, że to właśnie postkomuniści byli w centrum większości afer korupcyjnych. Do więzienia trafił m.in. były postkomunistyczny premier, Adrian Nastase. Problemy ma kolejny były postkomunistyczny premier i kandydat na prezydenta w ostatnich wyborach. Odszedł on urzędu po skandalu z pożarem w klubie nocnym w Bukareszcie w którym zginęło 64 osoby. Jak się okazało, klub działał bez odpowiednich pozwoleń, a ochronę przed kontrolami zapewniali mu politycy związani z rządzącym obozem postkomunistycznym.
Rumunia jest ostatnim krajem postkomunistycznym, w którym partia postkomunistyczna jest tak silna. Jednocześnie kraj ten pozostawał najbiedniejszym i najbardziej skorumpowanym członkiem UE. Walkę z korupcją próbował przeprowadzić były prezydent Traian Basescu. Ten były członek Rumuńskiej Partii Komunistycznej, doszedł do władzy w 2004 r. nawiązując wtedy do trwającej na Ukrainie pomarańczowej rewolucji. W polityce zagranicznej i wewnętrznej chciał on zejść z torów rumuńskiego postkomunizmu. Był m.in. ważnym sojusznikiem Lecha Kaczyńskiego w jego wschodnioeuropejskiej polityce. Wspierał też mocno walkę z korupcją. Dwa razy jego przeciwnicy bezskutecznie próbowali odsunąć go z urzędu. Popularność stracił jednak po kryzysie gospodarczym i firmowanej przez niego polityce oszczędności.
Kiedy w 2012 r. do władzy doszła koalicja postkomunistów z liberałami i konserwatystami, zdobywając prawie 60 proc. głosów, wydawało się, że walką z postkomunizmem dobiega w Rumunii końca. Jednak seria skandali korupcyjnych i fala protestów osłabiła Partię Socjaldemokratyczną. Pewny kandydat postkomunistów na Prezydenta, premier Wiktor Ponta, przegrał wybory z Klausem Iohanisem, rumuńskim Niemcem reprezentującym Partię Narodowo-Liberalną. Wkrótce potem postkomunistyczny rząd premiera Ponty został zastąpiony przez gabinet techniczny Daciana Colosa.
Po pewnym zwycięstwie w grudniu 2016 r. postkomuniści podjęli próbę rewizji antykorupcyjnej polityki, która mocno ich dotknęła. Planowali oni wprowadzić rozporządzenie, które sprawiało, że ścigane z urzędu miałaby być tylko korupcja powyżej 200 tys. lei (ok. 190 tys. zł). Amnestią miałyby być też objętych wielu polityków odsiadujących kary za korupcje. Zmiany miały m.in. umożliwić wejście do rządu liderowi postkomunistów, Lipiu Dragnei, przeciwko któremu toczy się proces właśnie o korupcję. Pomysłom postkomunistów sprzeciwił się prezydent i wielu Rumunów. Chociaż rząd wycofał się ze zmian, to ludzie nie kończą protestów. Obawiając się osłabienia z walki z korupcja, żądają dymisji rządu. Sam rząd kategorycznie się temu sprzeciwia. I tak właśnie w Rumunii toczy się chyba jedna z ostatnich w Europie środkowej bitwa z postkomunizmem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.