Samantha Geimer, o której zgwałcenie oskarżony jest reżyser Roman Polański, w liście do prokuratury w Los Angeles domaga się ujawnienia dokumentu, który miałby doprowadzić do zamknięcia toczącego się od dekad postępowania - poinformował "Hollywood Reporter".
Polański jest oskarżony o to, że w 1977 r. podał środki usypiające i alkohol 13-letniej wówczas Samancie Gailey (obecnie Geimer) i doprowadził ją do poddania się aktowi seksualnemu w domu aktora Jacka Nicholsona. Zgodnie z ustawodawstwem stanu Kalifornia kontakt seksualny z nieletnią traktowany jest jako gwałt.
Na mocy zawartej wtedy ugody Polański przyznał się do uprawiania seksu z nieletnią, w zamian za oddalenie innych zarzutów (w tym podania osobie niepełnoletniej substancji o regulowanym obiegu) i w ramach tej ugody spędził 42 dni w areszcie. Przed ogłoszeniem wyroku opuścił jednak USA w obawie, że sędzia nie dotrzyma warunków ugody.
W liście odczytanym we wtorek na sali sądowej w Los Angeles, a skierowanym do kierownictwa miejscowej prokuratury, Geimer zarzuciła przedstawicielom miejscowego wymiaru sprawiedliwości, że wykorzystywali głośną sprawę, by rozwijać swoje kariery, nie dbając o ochronę samej poszkodowanej.
Geimer żąda ujawnienia zeznania złożonego w 2010 r. przez byłego zastępcę miejscowej prokuratury, Rogera Gunsona. Ma ono potwierdzić, że sędzia zajmujący się sprawą Polańskiego w latach 70. obiecał mu wyrok w zawieszeniu.
Geimer, która kilkakrotnie oświadczała, że przebaczyła Polańskiemu, uważa, że ujawnienie zeznania Gunsona umożliwiłoby reżyserowi przyjazd do USA bez ryzyka trafienia do więzienia i pozwoliłoby na zamknięcie sprawy, która od wielu lat przysparza cierpień zarówno jej samej, jak i jej rodzinie.
83-letni obecnie Polański kilkakrotnie próbował doprowadzić do zakończenia procesu bez konieczności osobistego stawiennictwa w sądzie. Próby kończyły się jednak niepowodzeniem. Najbliższa rozprawa w jego sprawie ma się odbyć w czerwcu.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.