Benedykt XVI przejechał się ostatnio ostro po mediach. Już wcześniej zwracał uwagę, że medialna wizja świata zbytnio odbiega od rzeczywistości, teraz jednak dał upust swemu niezadowoleniu. Słuchając papieskich słów jeden z kolegów stwierdził: „Chyba wcześniej Papież obejrzał kilka dzienników z rzędu i porządnie się wkurzył”. Myślę, że i my nie raz mieliśmy podobne uczucia denerwując się na to, co chociażby dzienniki telewizyjne serwowały nam jako najważniejsze wydarzenia dnia !?
„Codziennie za pośrednictwem gazet, telewizji, radia opowiada się o złu, powtarza je, nagłaśnia, przyzwyczajając nas do rzeczy najobrzydliwszych, do tego stopnia, że niemal uodparnia to i zobojętnia sumienia, stajemy się nieczuli i w jakimś sensie zatruci, ponieważ to, co ujemne, nie zostaje całkowicie strawione i gromadzi się dzień po dniu” – mówił Benedykt XVI w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP na Placu Hiszpańskim.
Papież wskazał, że media przyzwyczają nas do bycia widzami. Wzbudzają przeświadczenie, że zło może dotykać tylko innych, ale nie nas. „Tymczasem każdy z nas jest «aktorem» zarówno w złu jak i w dobru, a nasze zachowanie ma wpływ na innych” – dodał Papież. Dlatego to my musimy sprzeciwiać się sprowadzaniu ludzi do chodzących ciał, przedmiotów, które jak się wykorzysta można wymienić na inne. Potrzeba nam prawdziwego współczucia, a nie medialnej litości, która eksploatuje ludzkie nieszczęścia z obłudnym współczuciem.
Czy możemy się oprzeć dyktaturze medialnej rzeczywistości? Wystarczy chociażby świadomie wybierać to co czytamy i oglądamy. Jak zacznie spadać sprzedaż jakiegoś pisma czy w dół pójdą słupki oglądalności może ktoś pójdzie po rozum do głowy i zastanowi się nad tym czy to co nam serwuje jest tym co my naprawdę chcemy oglądać?
Papież w swym rozważaniu nie nawoływał jednak do wojny z mediami. Apelował o to byśmy przyjęli do naszego życia prostą prawdę, którą pokazuje nam Maryja: nie lękajcie się, Jezus zwyciężył zło! Pokonał je u korzeni!
Nie chodzi o to, by zatrzymywać się na sądzeniu innych i wytykaniu placem, że ktoś źle żyje, ale o to by doskonalić samego siebie. To w sercu każdego z nas przebiega granica między dobrem a złem. I w nim, a nie w mediach decydują się losy świata.