Szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Andrzej Halicki (PO) i wiceszef PiS Adam Lipiński zaapelowali w czwartek w Sejmie do posłów o włączenie się do programu symbolicznej adopcji kubańskich więźniów politycznych.
W myśl tej akcji każdy z posłów, który weźmie udział w programie, otoczy opieką jednego kubańskiego więźnia politycznego - m.in. będzie interesował się tym, co się z nim dzieje, będzie wysyłał listy w jego obronie.
Więźniów politycznych na Kubie jest około 300. Na razie inicjatywę poparli posłowie PO i PiS. Polscy parlamentarzyści mają objąć opieką prawie 100 opozycjonistów - poinformował podczas konferencji prasowej w Sejmie pomysłodawca akcji, szef fundacji Wolność i Demokracja Tomasz Pisula.
"Większość opozycjonistów trafiło do więzienia na ponad 20 lat za takie przewinienia, jak publiczne wyrażanie pogardy wobec władz" - podkreślił.
"Kuba jest miejscem, gdzie demokracji i praw obywatelskich nie ma. Są na to dowody. Osoby z bardzo błahych powodów odsiadują wyroki w bardzo ciężkich warunkach, bez kontaktu ze światem, z rodzinami. To dowód, że świat nie może zapomnieć o Kubie. Będziemy się upominać o prawa obywatelskie w tym kraju" - powiedział Halicki.
W czwartkowej konferencji wzięli udział Kubańscy dysydenci mieszkający w Stanach Zjednoczonych: Hubert Matos, który spędził 20 lat w kubańskim więzieniu i sekretarz generalny organizacji antycastrowskiej na uchodźstwie Directioro Democratico Cubano, Orlando Gutierrez.
"Więzienia na Kubie są straszne. Szczęśliwie udało mi się przeżyć w jednym z nich 20 lat. Cudem, dzięki interwencji społeczności międzynarodowej udało mi się wyjść na wolność(...) Akcja adopcji więźniów ma ogromne znaczenie dla poparcia opozycji" - powiedział Matos, który podziękował za wsparcie, jakie opozycji na Kubie udzielają polscy parlamentarzyści.
Dane te podał we wtorek wieczorem rektor świątyni ksiądz Olivier Ribadeau Dumas.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.