Izraelski instytut upamiętniający ofiary Holokaustu Jad wa-Szem wyraził w piątek oburzenie z powodu kradzieży tablicy z napisem "Arbeit macht frei" z bramy nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz.
Znak ten stał się symbolem mordu dokonanego na sześciu milionach Żydów w czasie Holokaustu - napisał w oświadczeniu dyrektor Jad wa-Szem, Awner Szalew. Dodał, że jest zszokowany i określił kradzież jako "atak na pamięć o holokauście".
"Akt ten stanowi rzeczywiste wypowiedzenie wojny ze strony elementów, których tożsamości nie znamy, ale podejrzewam, że chodzi tu o neonazistów kierujących się nienawiścią do obcych" - oświadczył Szalew.
"Ci ludzie chcą cofnąć Europę o 70 lat, do ponurych czasów śmierci i zniszczenia" - dodał.
"Jestem pewien, że polskie władze zrobią wszystko co trzeba, aby zatrzymać tych kryminalistów i ich osądzić" - powiedział dyrektor Jad wa-Szem.
Do kradzieży tablicy z bramy nazistowskiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz doszło w piątek nad ranem.
Rzecznik Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau Jarosław Mensfelt uważa, że kradzież nie była przypadkowa. Sprawcy musieli być dobrze przygotowani: wiedzieć, jak wejść na teren placówki i jak zdjąć tablicę.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.