Izraelski instytut upamiętniający ofiary Holokaustu Jad wa-Szem wyraził w piątek oburzenie z powodu kradzieży tablicy z napisem "Arbeit macht frei" z bramy nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz.
Znak ten stał się symbolem mordu dokonanego na sześciu milionach Żydów w czasie Holokaustu - napisał w oświadczeniu dyrektor Jad wa-Szem, Awner Szalew. Dodał, że jest zszokowany i określił kradzież jako "atak na pamięć o holokauście".
"Akt ten stanowi rzeczywiste wypowiedzenie wojny ze strony elementów, których tożsamości nie znamy, ale podejrzewam, że chodzi tu o neonazistów kierujących się nienawiścią do obcych" - oświadczył Szalew.
"Ci ludzie chcą cofnąć Europę o 70 lat, do ponurych czasów śmierci i zniszczenia" - dodał.
"Jestem pewien, że polskie władze zrobią wszystko co trzeba, aby zatrzymać tych kryminalistów i ich osądzić" - powiedział dyrektor Jad wa-Szem.
Do kradzieży tablicy z bramy nazistowskiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz doszło w piątek nad ranem.
Rzecznik Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau Jarosław Mensfelt uważa, że kradzież nie była przypadkowa. Sprawcy musieli być dobrze przygotowani: wiedzieć, jak wejść na teren placówki i jak zdjąć tablicę.
Małżeństwo to jedno z najszlachetniejszych powołań człowieka.
Ojciec Święty spotkał się z uczestnikami Jubileuszu Romów, Sinti i Wędrujących Społeczności.
Pierwsze miejsce - parafia pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Mońkach.
Jedna osoba zginęła, 23 poszkodowanych wraca do Polski, dwóch zostało w austriackich szpitalach.
Zarzuty wobec każdego z jeńców oparto wyłącznie na tym, że służył on w batalionie "Ajdar".
Podkop odkryto w okolicy miejscowości Kondratki w powiecie białostockim.
Karol III i Kamila po raz pierwszy spotkają się z Leonem XIV.