Kolejne porozumienia w sprawie przywrócenia pokoju w Republice Środkowoafrykańskiej pozostają tylko na papierze. Misjonarze alarmują o dramatycznym wzroście przemocy. Dopuszczają się jej również oenzetowscy żołnierze.
„Jest bardzo źle. Najgorsze jest to, że nikt nie reaguje na nasze błagania o pomoc. Szerzy się jeszcze większa bieda i znów króluje niepewność”. Te słowa słyszę od ks. Mirosława Gucwy, tarnowskiego misjonarza, który od ponad 20 lat posługuje w tym afrykańskim kraju. Niejedno w tym czasie widział i z niejednego wojennego pieca jadł chleb. Wiele można o nim powiedzieć, ale na pewno nie to, że sieje zbędną panikę. Od początku kolejnego konfliktu, który od siedmiu lat wykrwawia ten kraj, niestrudzenie buduje on mosty pokoju i pojednania. Gdy w ostatnich tygodniach zaczęło dochodzić do straszliwej eskalacji przemocy polski misjonarz nie załamał rąk, tylko powołał do życia kolejną Międzyreligijną Platformę Pokojową. W jej skład wchodzi katolicki ksiądz, muzułmański imam i protestancki pastor. Ostatnia taka Platforma powstała w doświadczonym krwawymi atakami przygranicznym miasteczku Ngaoundaye, gdzie pracują polscy kapucyni i siostry pasterzanki. Ich obecność w tym miejscu wlewa w serca miejscowej ludności nadzieję na lepszą przyszłość. Podobne Platformy działają w wielu innych regionach tego zranionego Serca Afryki. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że nie przyczyniają się one zbytnio do poprawy sytuacji, bo krew ciągle się leje. Jednak ks. Gucwa jest głęboko przekonany, że gdyby nie te wspólne międzyreligijna działania sytuacja byłaby o wiele bardziej dramatyczna.
Niestety „cud Franciszka”, czyli przywrócenie pokoju i bezpieczeństwa, na które tak bardzo liczono po papieskiej pielgrzymce do stolicy tego kraju Bangi, wciąż pozostaje w sferze marzeń. Nadal nie widać woli politycznej mogącej położyć kres przemocy. Nowe „elity” wyłonione w wyborach stawiają bardziej na własny interes niż na dobro wspólne. Rząd nie ma autorytetu, liczą się uzbrojone grupy, które żyją z handlu bronią, diamentami, drewnem, złotem czy innymi zasobami mineralnymi i to one tak naprawdę rządzą w terenie. Podsycają też międzyreligijne waśnie. Ludzie nie mogą spokojnie wyjść do pracy na pole czy do szkoły. Pomoc humanitarna wysyłana potrzebującym często nie dociera na miejsce, jest rozkradana przez zbrojne bandy. Nie doszło też do obiecanego i tak bardzo koniecznego rozbrojenia. Dużym błędem, a może polityczną strategią, wydaje się być wysyłanie do Republiki Środkowoafrykańskiej oenzetowskich żołnierzy pochodzących z krajów islamskich. Istnieją dowody na to, że wchodzą oni w układy z muzułmańskimi rebeliantami i im jawnie sprzyjają. W Bangassou wymordowali ostatnio atakujących miasteczko bojowników organizacji Antybalaka (postrzeganej jako chrześcijańska), jednak gdy na drugi dzień do miasta weszli muzułmańscy rebelianci Seleki i napadli na szpital, w którym mordowali nawet dzieci, kontyngent marokańskich błękitnych hełmów nawet nie kiwnął palcem w obronie masakrowanej niewinnej ludności. O tym haniebnym wydarzeniu Watykan poinformował miejscowy biskup, a papież Franciszek na Anioł Pański ujawnił przed światem, że „w Republice Środkowoafrykańskiej dochodzi do ludobójstwa chrześcijan”. Zachęcał też do modlitwy o „ustanie wszelkich form nienawiści i przemocy”.
O tę modlitwę błagają też polscy misjonarze pracujący w tym afrykańskim kraju. Ks. Gucwa informował ostatnio na FB o trzytygodniowej modlitwie o pokój zorganizowanej przez wspólnotę muzułmańską z regionu Bouar, gdzie sam pracuje. - Niektórzy przez ten czas pościli w tej samej intencji. Poprosili, byśmy dołączyli do ich modlitwy o pokój, którą ciągle wznosimy do Boga, Źródła Pokoju. I my w nią się włączyliśmy – podkreśla misjonarz. I dodaje: – Potrzebujemy waszej modlitwy za nasz poraniony kraj, a także nagłaśniania tego, co naprawdę u nas się dzieje. Jako misjonarze stajemy się głosem tych, których nikt nie chce usłyszeć. Choć w kraju panuje chaos, nie tracimy nadziei. Środkowoafrykańskie przysłowie mówi: „niezależnie od tego, jak długa byłaby noc, dzień jednak nadejdzie”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.