Przed Sądem Okręgowym w Warszawie rozpoczął się w środę cywilny proces, który b. prokurator krajowy i szef MSWiA Janusz Kaczmarek wytoczył prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu. Chodzi o wypowiedź J. Kaczyńskiego, w której porównał Kaczmarka do uśpionego agenta i obarczył odpowiedzialnością za to, że niektóre śledztwa nie zostały sfinalizowane.
J. Kaczyński nie przybył do sądu, reprezentuje go pełnomocnik.
Szef PiS mówił, że Kaczmarek "to był po prostu człowiek drugiej strony, jak to niektórzy nazywają - taki 'śpioch'. To jest nawiązanie do agenta 'śpiocha'. Ktoś przez wiele lat nie wypełniał swojej funkcji, potem dostaje sygnał i zaczyna pracować jako agent" - dodał. "Otóż on rzeczywiście bardzo zręcznie się wkupił w łaski naszego środowiska, parę rzeczywistych spraw załatwił, bo to bardzo sprawny i inteligentny człowiek, a następnie zaczął różnych układów bronić i dzięki temu różne śledztwa nagle się okazywały niemożliwe, choćby to paliwowe" - powiedział były premier.
Za te słowa Kaczmarek pozwał J. Kaczyńskiego we wrześniu 2008 r. i sąd cztery miesięcy temu wydał w tej sprawie wyrok zaoczny, uwzględniający w całości pozew Kaczmarka. Stało się to jednak pod nieobecność b. premiera, który wniósł sprzeciw od tej decyzji i sprawa toczy się od nowa.
Kaczmarka odwołano w sierpniu 2007 z funkcji szefa MSWiA, bo "znalazł się w kręgu podejrzenia" w sprawie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa. ABW zatrzymała go pod koniec sierpnia 2007, razem z b. szefem policji Konradem Kornatowskim i ówczesnym szefem PZU Jaromirem Netzlem. Miał zarzut zatajenia spotkania z Ryszardem Krauzem w hotelu Marriott w lipcu 2007 r. i utrudniania śledztwa w sprawie przecieku z akcji CBA - za co grozi do 5 lat więzienia. Śledztwa w sprawie fałszywych zeznań Kaczmarka i samego przecieku z akcji CBA zostały umorzone w zeszłym roku.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.