Biskup Kościoła metodystycznego w RPA Paul Verryn został zawieszony w związku z pomocą, jakiej udziela uchodźcom z Zimbabwe. 1 lutego zostanie on przesłuchany przez kościelną komisję dyscyplinarną i do tego czasu nie może on uczestniczyć w działalności Kościoła.
Podległy biskupowi kościół w centrum Johannesburga stał się faktycznie obozem uchodźców. Skarżą się na nich sąsiedzi, którzy w ub.r. oskarżyli metodystów o ukrywanie kryminalistów i ujawnili przypadki seksualnej przemocy wobec nieletnich. Z kolei merostwo i władze Kościoła metodystów krytykują warunki życia uchodźców na terenie kościelnym. Mają oni ograniczony dostęp do instalacji sanitarnych, a niektórzy śpią na trotuarach.
„Sytuacja nie jest doskonała, ale nie mam wyboru, nie będę spał na ulicy – powiedział francuskiej agencji AFP 24-letni James Maphosa, uchodźca z Zimbabwe. – Tutaj mam przynajmniej mam dach nad głową i nie kładę się spać głodny”. Po atakach w 2008 r. i zamknięciu obozów dla uchodźców przez rząd RPA tysiące z nich znalazło schronienie w kościele metodystów w Johannesburgu, niektórzy na kilka dni, a inni na wiele miesięcy. Obecnie przebywa tam 1500-2000 obcokrajowców, w tym 80 proc. z Zimbabwe, którzy uciekli z ojczyzny ogarniętej kryzysem gospodarczym – mówi bp Verryn, który był w przeszłości białym przeciwnikiem apartheidu.
Główna partia opozycyjna - Przymierze Demokratyczne (DA) uważa, że Kościół zajął się uchodźcami z powodu porażki władz lokalnych i krajowych w zapewnieniu im odpowiedniej pomocy.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.