Reklama

Urzędnikiem w rodzinę

Coś się w kwestii polityki prorodzinnej w Polsce powoli rusza. Pytanie jednak, czy we właściwym kierunku.

Reklama

Po grudniowym (9 grudnia ubiegłego roku) spotkaniu Komisji Wspólnej Episkopatu i Rządu jej współprzewodniczący ze strony rządu, minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller poinformował, że obrady zdominowane zostały przez kwestie polityki prorodzinnej. Strona rządowa przedstawiła stan ustaleń między obydwiema stronami, jakie zapadły od poprzedniego spotkania w czerwcu zeszłego roku. Poinformowano także stronę kościelną o propozycjach rządu dotyczących wsparcia rodzin najuboższych, objęcia szczególną opieką dzieci do trzeciego roku życia oraz rodzin wielodzietnych i z dziećmi niepełnosprawnymi.

Katolicka Agencja Informacyjna donosiła wtedy, że abp Sławoj Leszek Głódź, współprzewodniczący Komisji ze strony kościelnej, ocenił spotkanie jako „merytoryczne i w jakiejś mierze owocne”. - Nie spotykamy się, by ostrzyć siekiery, tym bardziej, że jesteśmy w okresie przed Bożym Narodzeniem - powiedział. Dodał, że omawiane podczas obrad Komisji kolejne problemy stopniowo „znajdują rozwiązania”.

Abp Głódź przypomniał także, że jeszcze za czasów współprzewodniczenia Komisji przez wicepremiera Grzegorza Schetynę podpisana została deklaracja w sprawie usprawnienia polityki prorodzinnej i „jej punkty powoli są realizowane”. Minister Michał Boni zapowiedział, że wdrożenie konkretnych rozwiązań nastąpi w roku 2011.

Z powyższych informacji można odnieść wrażenie, że coś się w kwestii polityki prorodzinnej w Polsce powoli rusza. Pytanie jednak, czy we właściwym kierunku.

Doniesienia mediów z ostatnich dni sprawiają, że to pytanie nabiera nowego wymiaru. Okazuje się, że Sejm szykuje ustawę, zgodnie z którą nie sąd, lecz pracownik socjalny zdecyduje, czy zabrać dziecko rodzicom. Czytając taką informację trudno uniknąć skojarzeń z pojawiającymi się co jakiś czas w polskich środkach przekazu alarmującymi wiadomościami o decyzjach niemieckich Jugendamtów, które odbierają dzieci rodzicom na przykład za to, ze mówią do nich po polsku. Natychmiast rodzi się również skojarzenie ze sprawą małej Róży z Błot Wielkich, w sprawie której budzące kontrowersje decyzje podejmował sąd, a nie urzędnik w trybie administracyjnym. A co by było, gdyby wtedy decyzja leżała w rękach pracownika socjalnego, a nie sądu? Czy naprawdę ci ludzie są odpowiednio przygotowani do podejmowania tak odpowiedzialnych i mających ogromna wagę decyzji, skoro nawet sędziowie maja z tym czasami problemy? A przede wszystkim, czy w demokratycznym państwie prawa tak istotne decyzje dotyczące losu wielu ludzi należy składać w ręce urzędników?

Szykowana ustawa może bardzo mocno ingerować w życie rodzin. Jak wynika z medialnych zapowiedzi, ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie może wprowadzić między innymi sankcje prawne za stosowanie przez rodziców przemocy psychicznej wobec dzieci. Ale, jak zwraca uwagę dr Andrzej Kołakowski, pedagog z Uniwersytetu Gdańskiego, projekt deprecjonuje rodzinę i sam proces wychowania, ponieważ zabrania nie tylko klapsa. W załączniku do ustawy bicie czy duszenie ustawiono w jednym szeregu z krytyką dziecka. To stwarza pole do sporych nadużyć. Może się okazać, że zwykłe upomnienie za złe oceny, to poniżanie i prześladowanie dziecka.

W styczniu 2009 roku abp Józef Michalik, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski użył bardzo ostrych słów mówiąc na temat polityki prorodzinnej w naszym kraju. Stwierdził, że wszystkie polskie rządy lekceważą konieczność pomocy rodzinie. Dodał, że „minirozwiązania, które za poprzedniej kadencji udało się wprowadzić, są raczej efektem przypadku”. Abp Michalik mówił wtedy, że „nie ma polityki prorodzinnej rządu, żadnych zaplanowanych, długofalowych rozwiązań, nie widać otwarcia na macierzyństwo i ojcostwo, lekceważenie rodzin wielodzietnych, brak wyraźnej promocji rodziny w mediach publicznych, a Polska i Europa wymiera”.

Po grudniowym spotkaniu Komisji Wspólnej Episkopatu i Rządu pojawiała się odrobina nadziei, że nie trzeba będzie już używać tak ostrych sformułowań, bo sprawy powoli zaczynają iść ku lepszemu i polskie państwo oraz obowiązujące w nim prawo będą w coraz większym stopniu sprzyjać rodzinie. Nie przez wchodzenie w jej sprawy z butami, lecz przez tworzenie warunków do tego, aby rodzina mogła się rozwijać i czuć bezpiecznie.

Okazuje się, że zamiast przyspieszyć wprowadzenie tego typu rozwiązań, najpierw skupiono się na zwiększeniu możliwości ingerencji państwa w życie rodziny. „Państwo nieobecne tam, gdzie obecne być powinno, jest równie niewiele warte, co państwo nadobecne tam, gdzie go w ogóle (albo niemal w ogóle) być nie powinno” - stwierdził Piotr Gabryel, komentując w „Rzeczpospolitej” proponowane zapisy ustawowe. Ma rację. Podobnie, jak ma rację, gdy mówi, że Polska jest państwem, które nie potrafi nałożyć na wszystkich obywateli proporcjonalnie takich samych ciężarów podatkowych ani chronić nas przed monopolami, ale za to uporczywie czyni zakusy na te sfery życia, które zdecydowanie powinny się obywać bez udziału jego funkcjonariuszy.

Podczas ubiegłorocznej sierpniowej pielgrzymki kobiet i dziewcząt do Piekar Śląskich metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz powiedział, że sama polityka socjalna nie wystarczy. Trzeba długofalowej polityki prorodzinnej i demograficznej. Wszystko jednak wskazuje na to, że nasi politycy wciąż nie odróżniają polityki socjalnej od prorodzinnej lub - co gorsza, - myślą, że tą pierwszą można zastąpić tę drugą.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
1°C Piątek
noc
1°C Piątek
rano
2°C Piątek
dzień
2°C Piątek
wieczór
wiecej »