Brytyjski dziennik "The Telegraph" poinformował w czwartek, że amerykański finansista węgierskiego pochodzenia George Soros zaangażował się we wspieranie kampanii, mającej na celu powstrzymanie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
W tekście - który napisało trzech dziennikarzy "Telegrapha" i szef kancelarii premier Theresy May w latach 2016-2017 Nick Timothy, obecnie komentator gazety - ujawniono, że Soros zorganizował w ubiegłym tygodniu w swoim londyńskim domu kolację dla sześciu sponsorów Partii Konserwatywnej, próbując ich przekonać do poparcia nowej inicjatywy "Best for Britain".
Dziennik przypomniał jednocześnie, że Soros zasłynął tym, że w 1992 roku zarobił ponad miliard funtów, grając na rynku walutowym przeciwko brytyjskiemu funtowi tuż przed wycofaniem się przez Wielką Brytanię z Europejskiego Mechanizmu Kursów Walutowych (ERM).
"Urodzony na Węgrzech biznesmen uczynił z siebie personę non grata dla wielu reżimów i rządów we wschodniej Europie i był oskarżany o współudział w upadku wielu rządów. W ostatnich miesiącach skierował swoją uwagę na Wielką Brytanię i Brexit" - zaznaczono, wskazując, że jego organizacja charytatywna wspierająca liberalne przemiany społeczne i polityczne - Open Society Foundations - została zakazana m.in. w Rosji i Uzbekistanie w obawie o "ingerencję w wewnętrzne sprawy kraju".
Według informacji "Telegrapha" Soros przekazał 400 tys. funtów na rzecz kampanii, która ma ruszyć jeszcze pod koniec lutego. W jej ramach publikowane będą reklamy w przestrzeni publicznej, a także organizowane wiece i koncerty. Organizatorzy będą się w szczególności starać zdobyć poparcie wśród młodszych wyborców.
Jak ustaliła gazeta, celem inicjatywy jest doprowadzenie do drugiego referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej lub przedterminowych wyborów parlamentarnych, które de facto zostałyby zamienione w plebiscyt nad uczestnictwem we Wspólnocie.
Z dokumentu, do którego dotarli dziennikarze, wynika, że celem jest wypracowanie poparcia większości Brytyjczyków dla pozostania w UE, a także wywarcie presji na deputowanych, by doprowadzili do wstrzymania negocjacji dotyczących wyjścia ze Wspólnoty. Wielka Brytania uruchomiła procedurę opisaną w artykule 50 traktatu lizbońskiego 29 marca ub.r. i powinna opuścić UE 29 marca 2019 roku.
Oprócz Sorosa swoje poparcie dla nowej inicjatywy wyrazili m.in. biznesmen i były olimpijczyk Andrew Peel, były minister w rządzie Partii Pracy Lord Malloch-Brown, prezes agencji reklamowej WPP Martin Sorrell i bizneswoman Gina Miller, która w ubiegłym roku pokonała w sądzie brytyjski rząd w związku z prerogatywami do uruchomienia procesu Brexitu.
W oświadczeniu przesłanym mediom, w tym PAP, Malloch-Brown podkreślił, że organizacja "przestrzega wszystkich zasad i regulacji dotyczących wpłat finansowych" i "ma niezbędne procedury zapewniające zgodność z prawem i umożliwiające raportowanie przychodów".
Jak dodał, "fundacje George'a Sorosa wraz z wieloma innymi znacznymi sponsorami przekazały istotne wpłaty na naszą pracę, (...) ale mniejsi darczyńcy zebrali łącznie większą kwotę". "(Soros) jest istotnym i cenionym przez nas darczyńcą, ale jego wpłaty są jednymi z wielu" - zaznaczył Malloch-Brown.
"Jesteśmy dumni z kampanii, którą rozpoczynamy. Myślimy, że Brytyjczycy zasługują na prawo ostatniego głosu w sprawie porozumienia dotyczącego Brexitu. (...) To demokratyczny i patriotyczny wysiłek na rzecz odzyskania naszej przyszłości i cenimy sobie wsparcie dla naszych działań od wielu osób" - dodał.
Dotychczasowe sondaże nie wykazały znaczących zmian opinii na temat decyzji o Brexicie podjętej w 2016 roku. Zgodnie z opublikowanym pod koniec stycznia badaniem ośrodka ICM dla "Guardiana" aż 47 proc. Brytyjczyków byłoby jednak za powtórzeniem referendum, gdy znane już będą warunki negocjowanego porozumienia w sprawie przyszłych relacji z UE. Przeciwnego zdania jest 34 proc. badanych.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.