Były nieprawidłowości w procesie legislacyjnym dot. ustawy hazardowej, ale nie tylko w czasie rządów PO, ale też PiS i SLD; nie udało się dowieść, że był przeciek o akcji CBA - takie tezy zawierać będzie projekt raportu z prac hazardowej komisji śledczej, przygotowywany przez Mirosława Sekułę (PO).
Szef komisji Mirosław Sekuła podkreślił, że projekt przedstawi, gdy komisja wyczerpie listę świadków. "Będę chciał, żeby moja propozycja sprawozdania w jakimś stopniu nawiązywała do sprawozdań Najwyższej Izby Kontroli. Chciałbym, żeby taka formuła została przyjęta przez większość komisji" - powiedział PAP szef sejmowych śledczych badających tzw. aferę hazardową.
Sekuła zapowiedział, że w jego raporcie będzie skrócony opis faktograficzny formalnych i nieformalnych działań związanych z pracami nad projektem nowelizacji ustawy o grach oraz analiza zeznań poszczególnych świadków. W podsumowaniu chce zawrzeć wnioski, wskazując nieprawidłowości w procesach legislacyjnych, które bada komisja. Nie będą się one ograniczać jednak tylko do okresu rządów PO i rozmów polityków tej partii z biznesmenami branży hazardowej, ale obejmą lata 2002-2009, gdy u władzy były kolejno SLD, PiS i PO.
"Ja już widzę, że w żadnym z badanych okresów, czyli od 2002 r. do 2009 r., w tych trzech kadencjach SLD, PiS i PO, nie można mówić o tym, że proces legislacyjny dotyczący ustawy hazardowej był prowadzony zgodnie ze standardami dobrej legislacji" - podkreślił Sekuła.
Jak zaznaczył, dla niego bardzo istotna jest odpowiedź na pytanie, czy na proces legislacyjny we wszystkich tych okresach "były niedozwolone wpływy zewnętrzne". Sekuła przyznaje, że przykładem prób takich wpływów były np. spotkania biznesmena Ryszarda Sobiesiaka ze Zbigniewem Chlebowskim.
Ponadto w raporcie szefa komisji znajdzie się też odniesienie do działań organów państwa kontrolujących przebieg prac nad zmianami w prawie hazardowym. Szef komisji ma ponadto zamiar napisać, że sejmowe śledztwo nie wykazało, że doszło do przecieku o prowadzonej w 2009 r. akcji CBA.
"Z naszych badań wynika jednoznacznie, że przecieki były, ale raczej z CBA do prasy, natomiast nie ma żadnych dowodów, na potwierdzenie hipotezy ministra Mariusza Kamińskiego (byłego szefa CBA - PAP), że informacje, które on osobiście przekazał premierowi w jakikolwiek sposób wyciekły do osób nieuprawnionych" - oświadczył polityk PO.
Sekuła ostrożnie wypowiada się na temat ewentualnych wniosków do prokuratury, idących w ślad za jego raportem. "To jest trochę niezgodne z moim charakterem i chyba niezgodne z głównym zadaniem komisji" - powiedział. Dodał przy tym, że jeśli analiza zeznań wykaże, że jest uzasadnione podejrzenie, że niektórzy świadkowie celowo skłamali przed komisją, to wtedy ma ona obowiązek zawiadomić prokuraturę. Podobnie w przypadku gdy śledczy będą mieli informacje o tym, że któraś z przesłuchiwanych osób złamała prawo np. przekraczając swoje uprawnienia.
We wnioskach końcowych szef komisji chce też zawrzeć rekomendacje zmian prawnych. "Rzeczpospolita" kilka dni temu napisała, że wszyscy śledczy są zgodni co do tego, że powinny się tam znaleźć wnioski o zmiany w procedurze legislacyjnej oraz prawie lobbingowym.
Sekuła chce ponadto umieścić w raporcie rekomendacje dotyczące zmiany ustawy o komisji śledczej; będzie wnosił o zawarcie w niej niektórych zapisów z orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego m.in. o traktowaniu świadków.
W wyroku z września 2006 roku TK orzekł m.in., że komisji nie wolno zadawać osobie przesłuchiwanej pytań sugerujących odpowiedź; pytania powinny być dostosowane do przedmiotu zeznań; nie mogą być znieważające, poniżające, wyśmiewające, podchwytliwe lub obraźliwe dla osoby przesłuchiwanej. W świetle tego orzeczenia śledczym nie wolno żądać wyrażenia opinii przez świadków, niedopuszczalne jest też wielokrotne powtarzanie i kierowanie tego samego pytania.
"Komisje śledcze ciągle nie stosują się do wyroków TK. Mam tu na myśli generalną zasadę, że komisje śledcze nie są zbiorowym prokuratorem, nie są sądem, ani nie są pręgierzem, pod którym się stawia osoby publiczne, tylko muszą mieścić swój zakres w ramach kontrolnych uprawnień Sejmu, czyli że są takimi super kontrolerami sejmowymi" - powiedział Sekuła.
Krytycznie raport Sekuły ocenia Zbigniew Wassermann (PiS). "Przewodniczący jest z partii, która może cuda, więc może i napisać raport nie znając zeznań świadków, którzy są jeszcze nie przesłuchani i nie konsultując tego z pozostałymi członkami komisji" - podkreślił. "W tym stanie, mówienie o tym, że praca komisji jest już zakończona i można pisać raport, to jest jedna wielka kpina" - komentuje poseł.
Jego zdaniem raport powinien mieć część tajną ze względu na to, że w tzw. aferze hazardowej jest wątek związany z informacjami chronionymi tajemnicą. "Cała kwestia służb specjalnych, zarzutów wobec Mariusza Kamińskiego, relacji sekretarza kolegium ds. służb specjalnych Jacka Cichockiego z premierem. Sprawa przecieku też ma swój wątek objęty tajemnicą, a jest przecież jednym z głównych wątków sprawy, którą bada komisja" - powiedział PAP Wassermann.
Poseł nie wyklucza, że PiS opracuje własną wersję raportu. "Prowadzimy rzetelną analizę materiału dowodowego" - podkreślił.
Nad raportem pracuje też wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica). "W tej chwili przygotowuję założenia" - powiedział PAP poseł. Zaznaczył, że dokument, którym komisja podsumuje swoje prace nie może zawierać jedynie oceny zachowań polityków, ale musi przedstawiać także rekomendacje na przyszłość. "Musi pomóc w wyciągnięciu wniosków z zaistniałej sytuacji na temat jakości polskiego prawa i styku polityki i biznesu, to trzeba ucywilizować" - podkreślił.
Zdaniem Arłukowicza główny cel, który przyświeca Sekule to jak najszybsze zakończenie prac komisji. "Moim celem jest wyciągnięcie wniosków na przyszłość z patologii, z którą mieliśmy do czynienia" - zaznaczył.
Sekuła nie jest zadowolony, że posłowie opozycji zapowiadają przygotowanie własnych wersji końcowego raportu komisji. "Jestem niemile zaskoczony tym, że jeszcze przewodniczący nie przedstawił projektu swojego sprawozdania komisji, a już opozycyjni członkowie komisji zapowiadają swoje wersje" - podkreślił.
"Nie bardzo rozumiem co to znaczy. Czy to znaczy, że oni bez względu na to, co by nie przedstawił przewodniczący komisji, to i tak swoje wersje przedstawią w ogóle nie zapoznając się z moją wersją? Wygląda na to, że tak. Widać, że nie ma tutaj jakiejkolwiek chęci porozumienia w tej sprawie" - dodał.
W ocenie szefa komisji już same zapowiedzi o alternatywnych raportach, i co więcej ich realizowanie jest niezgodne z ustawą o komisji śledczej. Przypomniał jej zapis, że to przewodniczący opracowuje i przedstawia komisji projekt stanowiska. "Nikt inny nie ma do tego prawa" - oświadczył.
Jego zdaniem posłowie PiS i Lewicy, którzy mówią o swoich wersjach raportu po prostu nie znają ustawy, a odwołują się do czasu, w którym powstawał raport komisji ds. Rywina. Sekuła zaznaczył, że wówczas było możliwe przedstawianie kilku raportów, ale później zmieniono ustawę o sejmowej komisji śledczej.
Zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami członkowie komisji mogą zgłaszać pisemne poprawki do projektu stanowiska przygotowanego przez szefa komisji. Sprawozdanie komisji może zawierać również zdania odrębne posłów. "Mówienie o zdaniu odrębnym do projektu, który nie został jeszcze przedstawiony jest po prostu nie na miejscu" - ocenił szef komisji.
Podkreślił ponadto, że umowa koalicyjna między PO, a PSL nie obejmuje prac komisji śledczej, w związku z czym opozycja może przekonać Franciszka Stefaniuka (PSL) do poparcia zmian w raporcie.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.