Papieski lot. Czyli o pożytkach czytania wywiadów z Franciszkiem w szerszym kontekście.
Z coraz większą niechęcią czytam omówienia konferencji prasowych, odbywających się na pokładzie samolotu, w drodze powrotnej z kolejnej pielgrzymki papieża. Za każdym razem wraca wspomnienie nieszczęsnego królika, o którym Franciszek wspomniał, lecąc z Buenos Aires. Wyrwany z kontekstu wywołał niepotrzebną burzę. Tymczasem mówiono wówczas o Pawle VI i jego encyklice Humane vitae, jej autora określając mianem proroka. „Co nie znaczy…” dodał w jednym zdaniu.
Dziś można odnieść wrażenie, że w drodze z Tallina poruszono dwa tematy: porozumienie z Chinami i kwestię nadużyć seksualnych. Zatem trzeba zauważyć, że pytań było siedem, przy czym najdłużej papież zatrzymał się na jednym. O co pytali dziennikarze?
Gdy Franciszek mówił o przeżyciach w więzieniu (najdłuższa i chyba najbardziej emocjonalna odpowiedź), zerknąłem na leżącą obok biurka książkę Jarosława Mikołajewskiego „Wielki przypływ”. Rzecz o Lampedusie. Jednym z jego rozmówców był tamtejszy proboszcz.
„Co ksiądz czuje na pomoście, kiedy kładą zwłoki jedne obok drugich? (…) Siódmego października (2013 – przyp. xwl) byłem na lotnisku, w hangarze, w którym ustawiono trzysta sześćdziesiąt sześć trumien. Powiem ci bez wstydu: nie udało mi się wtedy pomodlić. Nie umiałem wypowiedzieć ani jednego słowa modlitwy. Zdarzyło mi się to po raz drugi w życiu. Pierwszy raz było to w Auschwitz, kiedy stanąłem w drzwiach celi tak ciasnej, że więźniowie nie mogli się w niej poruszać” (s. 100-101).
Lecący z Franciszkiem dziennikarze zadali podobne pytanie: „Co czułeś odwiedzając muzeum w Wilnie, w którym KGB zabijało więźniów?” Papież wolał mówić o historii dyktatur, zbrodni deportacji. Bo „muzeum to słowo, które przypomina nam o Luwrze”. Więc nie muzeum, historia. Pokój sześćdziesiąt na sześćdziesiąt, sala egzekucji… „Tego dnia, mówię szczerze, zostałem zniszczony: widok tych miejsc zmusił mnie do myślenia o okrucieństwie, które jeszcze się nie skończyło. To samo okrucieństwo występuje obecnie w wielu miejscach zatrzymania, znajduje się w wielu więzieniach (…) Dzisiaj więzienie nie dające więźniowi nadziei wyjścia, też jest torturą.”
Trudno w refleksji papieża nie zauważyć przestrogi. Dramat prześladowań trwa. Jego korzeniem są między innymi handel bronią i jej przemyt, walka o władzę i związane z nimi współczesne formy kolonializmu. Kończąc swoja refleksję o wizycie w Więzieniu KGB Franciszek wskazał na początek dramatu, ten moment, gdy rusza lawina, bardzo niebezpieczny dla społeczeństw: „kiedy rząd chce stać się dyktatorem, pierwszą rzeczą, którą robi, jest przejęcie mediów”.
Jest też w rozmowie z dziennikarzami echo wywiadu, jaki z Franciszkiem przeprowadził Domninique Wolton. Pojawiło się w nim pytanie o papieską teologię ludu. Warto doń wrócić, gdyż i ten watek pojawił się na pokładzie samolotu.
W „Otwieraniu drzwi” papież mówił: "Lud nie jest kategorią logiczną. Jest kategorią mityczną. To mythos. Żeby zrozumieć lud, trzeba pojechać do wioski we Francji, we Włoszech, czy w Ameryce. One są takie same. Tam żyje się życiem ludu. Ale nie sposób tego wytłumaczyć. Można wyjaśnić, jaka jest różnica pomiędzy narodem, krajem i ludem. Kraj istnieje w pewnych granicach. Naród to legalny i prawny sposób ukonstytuowania się tego kraju. Ale lud to co innego. Dwie pierwsze kategorie to kategorie logiczne. Lud to kategoria mityczna. Żeby zrozumieć lud musisz żyć z ludem. I tylko ci, którzy żyli z ludem, rozumieją… Myślę o Dostojewskim. On rozumiał lud. ‘Kto nie wierzy w Boga, nie wierzy w lud’” (s. 147-148).
Ta refleksja warta jest przypomnienia w kontekście zadanego Franciszkowi pytania o tożsamość i korzenie. Według papieża tym, co kształtuje tożsamość jest pamięć ludu. „Pamięć o korzeniach, to ważne, musi być przekazywana. Tożsamość jest częścią przynależności do ludu, i ta przynależność podlega przekazywaniu, korzenie muszą być przekazywane nowym pokoleniom, a to wiąże się z edukacją i dialogiem, przede wszystkim pomiędzy starszymi i młodymi. I to musisz zrobić, ponieważ twoja tożsamość jest skarbem.” Dlatego przy okazji refleksji na marginesie wizyty w więzieniu Franciszek mówił o roli dziadków. „Przekaz był dziełem dziadków. Gdy ojcowie pracowali, a nawet byli wykształconymi ateistami, dziadkowie byli w stanie przekazać wiarę i kulturę w czasie, gdy język litewski był na Litwie zakazany, a nawet usuwany ze szkół.” Oczywiście, by to zrobić, trzeba być – podobnie jak z mostem – fortecą: nie fortecą przynależności (politycznej), ale własnej tożsamości.
Zwróciłem uwagę na te wątki papieskiej konferencji z kilku powodów. Po pierwsze wspomniana na początku niezgoda na „krojenie” wypowiedzi. Obowiązkiem dziennikarza, w moim odczuciu, jest przekaz całej informacji, a nie tylko wątków medialnie nośnych. Tym bardziej, że ten okrojony przekaz bardzo często staje się źródłem nadinterpretacji i w krzywym zwierciadle pokazuje obecny (i nie tylko) pontyfikat.
Jest tez drugi powód. Refleksja o prześladowaniach i tożsamości jest ważna w czasie, gdy na całym świecie wzmaga się przemoc (stąd często powtarzające się twierdzenie o trzeciej wojnie światowej w kawałkach), rodzą się nowe dyktatury, a papieska teologia ludu często mylona jest z populizmem. Dlatego – jak mawiał święty Jan Paweł II – pamięć i tożsamość są tak ważne. Dobrze, że w tej refleksji widać kontynuację, jakiej wielu nie potrafi dostrzec.
Na koniec jeszcze raz trzeba powtórzyć, że recepcja obecnego pontyfikatu – o czym często przypominają dziennikarze L'Osservatore Romano – będzie możliwa i twórcza tylko wtedy, gdy będziemy próbowali odczytać papieskie nauczanie w całości, a nie przez pryzmat aktualnych trendów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.