Dostarczanie poczty trwa od kilkudziesięciu godzin do kilku dni dłużej niż zwykle - powiedział PAP rzecznik Poczty Polskiej Zbigniew Baranowski. Zarówno poczta, jak i firmy kurierskie rezygnują z samolotów na rzecz innych środków transportu.
Unosząca się od zeszłego tygodnia nad znaczną częścią Europy chmura pyłu, jaka powstała po wybuchu islandzkiego wulkanu, uniemożliwiła nie tylko ruch turystyczny, ale także uziemiła samoloty, którymi na co dzień wożona jest poczta i przesyłki kurierskie.
Jak wyjaśnił we wtorek PAP Baranowski, z wyjątkiem dwóch samolotów z Białorusi i Ukrainy, od piątku, 16 kwietnia, do Polski nie przyleciał ani nie wyleciał żaden samolot z pocztą. "Wybuch wulkanu, który doprowadził do zamknięcia przestrzeni powietrznej w Europie, zmusza wszystkie poczty na naszym kontynencie do szukania alternatywnych rozwiązań. Obecnie około 70 proc. wszystkich przesyłek wychodzących, jak i przychodzących do naszego kraju to przesyłki lotnicze" - dodał.
Przesyłki, które Poczta Polska zwykle przewozi samolotami, zostały skierowane na drogi. Rzecznik wyjaśnił, że poczta utrzymuje stałe połączenia samochodowe - samochodami przewozi się rzeczy, których nadawcom mniej zależy na czasie. Teraz PP wysyła nimi całą pocztą. "Najszybciej procedury awaryjne wdrożyliśmy w relacjach z krajami, gdzie szlaki pocztowe biegną także drogą lądową - chodzi tu m.in. o Niemcy, Rosję, Czechy, Słowację, Litwę czy Łotwę. W przypadku Danii korespondencja dociera do Szczecina, a potem promem trafia do kraju przeznaczenia" - powiedział.
Samochody zamiast samolotów wybrały też firmy kurierskie. Jak powiedział PAP dyrektor marketingu UPS Polska Grzegorz Urban, firma w sobotę i niedzielę dostosowywała system połączeń lądowych, żeby móc w poniedziałek wysłać bieżące i zalegające od czwartku i piątku przesyłki. "Jeśli chodzi o transport z i do Stanów Zjednoczonych i Azji, to korzystamy z dostępnych czynnych europejskich portów lotniczych. Wprowadziliśmy dodatkowe połączenia lądowe, tak aby część z przesyłek dotarła do celu jak najszybciej" - powiedział.
Zmiana sposobu przewozu przesyłek wpływa na terminowość ich dostarczania. Jak wyjaśniła PAP dyrektor ds. komunikacji i PR DHL Express (Poland) Edyta Turkiewicz, w takiej sytuacji jak obecna dotrzymanie zwykłych terminów jest niemal niemożliwe. "Spodziewamy się 24-72 godzinnego opóźnienia przesyłek lotniczych przewożonych wewnątrz Europy oraz 3-5 dniowego opóźnienia przesyłek do i z Europy oraz reszty świata" - powiedziała.
Jak wyjaśnił Baranowski, Poczta Polska utrzymuje między Europą a np. Stanami Zjednoczonymi połączenia morskie. Zastrzegł, że jeżeli ktoś się zdecyduje na przesłanie poczty statkiem, to musi się liczyć z tym, że dotrze ona do adresata nawet po 3-4 tygodniach.
Poczty i firmy kurierskie nie podliczyły jeszcze strat, na które naraził je wybuch wulkanu. "Nie wiadomo jeszcze, jak długo to wszystko potrwa, więc nie sposób wyliczyć dodatkowe koszty" - powiedział rzecznik Poczty Polskiej. Dodał, że z informacji jaką przedsiębiorstwo otrzymało od przewoźnika realizującego dla niego kursy pocztowo-lotnicze wynika, że do środy nie będzie wykonywał lotów.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.