Postaciom dwóch świętych włoskich kapłanów: Leonarda Murialdo i Józefa Benedykta Cottolengo poświęcił Benedykt XVI swą katechezę podczas audiencji ogólnej 28 kwietnia w Watykanie. Okazją do podjęcia tego tematu był dobiegający końca (za półtora miesiąca) Rok Kapłański. Na Placu św. Piotra zebrało się kilkanaście tysięcy pielgrzymów z całego świata, w tym wielu Polaków.
Oto polskie tłumaczenie nauczania papieskiego:
Drodzy bracia i siostry,
Zbliżamy się do zakończenia Roku Kapłańskiego i w tę ostatnią środę kwietnia chciałbym mówić o dwóch świętych kapłanach, stanowiących wzór ze względu na ich oddanie Bogu i świadectwo miłości, przeżywane w Kościele i ze względu na Kościół wobec najbardziej potrzebujących braci: o świętym Leonardzie Murialdo i świętym Józefie Benedykcie Cottolengo. Wspominamy 110 lat od śmierci i 40 lat od kanonizacji tego pierwszego; w przypadku drugiego rozpoczęły się obchody 200. rocznicy jego święceń kapłańskich.
Murialdo urodził się w Turynie 26 października 1828 r. Turyn jest miastem św. Jana Bosco, wspomnianego Józefa Cottolengo, ziemią użyźnioną przez tak wiele przykładów świętości ludzi świeckich i duchownych. Leonard był ósmym synem zwykłej rodziny. Już jako dziecko wraz z bratem wstąpił do kolegium pijarów w Savonie, by zdobyć tam wykształcenie podstawowe, gimnazjalne i średnie. Spotkał tam dobrze przygotowanych wychowawców, zetknął się z atmosferą religijności, opartą na poważnej katechezie wraz z regularnymi praktykami religijnymi. W okresie dojrzewania przeżył jednak głęboki kryzys duchowy i egzystencjalny, który spowodował jego wcześniejszy powrót do rodziny i ukończenie studiów w Turynie, gdzie zapisał się na dwuletni kurs filozofii. „Powrót do światła” - jak to określił - nastąpił kilka miesięcy później, dzięki łasce spowiedzi generalnej, w której na nowo odkrył ogromne miłosierdzie Boga. Gdy miał 17 lat dojrzała w nim decyzja, by zostać księdzem - była to odpowiedź miłości do Boga, który porwał go swoją miłością.
Święcenia kapłańskie przyjął 20 września 1851 r. Właśnie w owym okresie, gdy pracował jako katecheta w Oratorium Anioła Stróża, poznał go i docenił ksiądz Bosco, który przekonał go do przyjęcia kierownictwa nowego Oratorium św. Ludwika w Porta Nuova, które piastował do 1865 roku. Zetknął się tam z poważnymi problemami warstw najuboższych, odwiedzał ich domy, umacniając swą głęboką wrażliwość społeczną, wychowawczą i apostolską. Doprowadziła go ona następnie do samodzielnego poświęcenia się różnym inicjatywom na rzecz młodzieży. U podstaw jego metody wychowawczej w oratorium leżały katecheza, szkoła i zajęcia rekreacyjne. Ks. Bosco chciał, aby Leonard towarzyszył mu w audiencji udzielonej im przez błogosławionego Piusa IX w 1858 roku.
W roku 1873 założył Zgromadzenie św. Józefa, którego celem apostolskim była od początku formacja młodzieży, zwłaszcza najuboższej i opuszczonej. Atmosferę Turynu owych czasów wyznaczał intensywny rozkwit dzieł i działań charytatywnych, krzewionych przez Murialdo aż do jego śmierci, 30 marca 1900 roku.
Chciałbym podkreślić, że istotą duchowości Murialdo jest przekonanie o miłosiernej miłości Boga: to Ojciec zawsze dobry, cierpliwy i wspaniałomyślny, ukazuje wielkość i bezmiar swego miłosierdzia przez przebaczenie. Św. Leonard doświadczał tej rzeczywistości na poziomie nie intelektualnym, lecz egzystencjalnym, dzięki żywemu spotkaniu z Panem. Zawsze uważał się za człowieka, obdarzonego łaską przez miłosiernego Boga. Z tego względu żył on radosnym poczuciem wdzięczności wobec Pana, pogodną świadomością własnych ograniczeń, żarliwym pragnieniem pokuty, stałym i wielkodusznym zobowiązaniem do nawrócenia. Całe swe życie postrzegał nie tylko jako oświecone, prowadzone i wspierane tą miłością, ale też jako nieustannie zanurzone w nieskończonym miłosierdziu Boga. W swoim Testamencie Duchowym napisał: „Otacza mnie Twoje miłosierdzie, Panie (...). Jak Bóg jest zawsze i wszędzie, tak też zawsze i wszędzie jest miłość, zawsze i wszędzie jest miłosierdzie”. Wspominając chwile młodzieńczego kryzysu, zauważył: „To dobry Bóg chciał, by ponownie zajaśniała w zupełnie wyjątkowy sposób Jego dobroć i wielkoduszność. Nie tylko dopuścił mnie na nowo do swojej przyjaźni, ale powołał mnie do szczególnie umiłowanego wyboru: powołał do kapłaństwa, i to zaledwie kilka miesięcy po moim powrocie do Niego”. Św. Leonard przeżywał więc swoje powołanie kapłańskie jako bezinteresowny dar Bożego miłosierdzia, w poczuciu wdzięczności, radości i miłości. Napisał też: „Bóg wybrał mnie! Wezwał mnie, zostałem nawet zmuszony do przyjęcia zaszczytu, chwały, niewysłowionego szczęścia bycia jego szafarzem, bycia «drugim Chrystusem» (...) A gdzie ja byłem, gdy szukałeś mnie, mój Boże? Na dnie przepaści! Byłem tam i tam zstąpił Bóg, aby mnie szukać; tam pozwolił mi słyszeć Jego głos...”
Podkreślając wielkość misji kapłana, który powinien „kontynuować dzieło Odkupienia, wielkie dzieło Jezusa Chrystusa, dzieło Zbawiciela świata”, to znaczy „zbawienia dusz”, św. Leonard zawsze przypominał sobie i współbraciom o odpowiedzialności za życie spójne z otrzymanym sakramentem. Miłość Boga i miłość do Boga: to właśnie stanowiło siłę jego drogi do świętości, prawo jego kapłaństwa, najgłębszy sens jego apostolstwa wśród ubogiej młodzieży i źródło jego modlitwy. Św. Leonard Murialdo powierzył siebie z ufnością Bożej Opatrzności, wielkodusznie wypełniając wolę Bożą, w kontakcie z Bogiem i poświęcając się ubogiej młodzieży. W ten sposób połączył kontemplacyjną ciszę z niestrudzonym zapałem działania, wierność codziennym obowiązkom z genialnością inicjatyw, moc w trudnościach z pogodą ducha. To jest jego drogą świętości, by żyć przykazaniem miłości do Boga i bliźniego.
W tym samym duchu miłosierdzia żył, czterdzieści lat przed Murialdo, św. Jan Benedykt Cottolengo, założyciel dzieła, które on sam nazwał „Małym Domem Opatrzności Bożej” i które dziś jest nazywane także „Cottolengo”. W najbliższą niedzielę, w czasie swej wizyty duszpasterskiej w Turynie, będę miał okazję uczcić szczątki tego świętego i spotkać się z mieszkańcami „Małego Domu”.
Jan Benedykt Cottolengo urodził się w Bra – miasteczku w prowincji Cuneo – 3 maja 1786 jako pierwsze z 12 dzieci, z których sześcioro zmarło w młodym wieku. Od dzieciństwa okazywał wielką wrażliwość wobec ubogich. Obrał drogę kapłaństwa, na którą wstąpiło również dwóch jego braci. Lata jego młodości były czasami przygody napoleońskiej i wynikających z niej problemów w dziedzinie religijnej i społecznej. Cottolengo stał się dobrym kapłanem, poszukiwanym przez wielu penitentów, a w Turynie tamtych czasów głosicielem rekolekcji i konferencji dla studentów uniwersyteckich, gdzie odnosił zawsze znaczące sukcesy. W wieku 32 lat mianowano go kanonikiem od Trójcy Przenajświętszej – zgromadzenia kapłanów, które miało za zadanie pełnienie służby w kościele Bożego Ciała oraz nadawania blasku obrzędom religijnym w mieście, ale w tej roli czuł się nieswojo. Bóg przygotowywał go do szczególnego posłannictwa i właśnie w czasie niespodziewanego i rozstrzygającego spotkania, sprawił, że zrozumiał on, jakie miało być jego przyszłe przeznaczenie w posłudze kapłańskiej.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.